Żywot Łazika z Tormesu, anonim.


Nieznośna śmieszność pustego żołądka, czyli pierwsza powieść łotrzykowska

Pewnego razu, za siódmą górą czasu, bo w XVI-wiecznej Hiszpanii, żył Łazarz z Tormes, syn młynarza i dozorcy mlewa. Miał dość krótkie dzieciństwo, nie pozbawione jednak typowych dla swego stanu perypetii. Rodziciela stracił nieszczęśliwie: Gdy byłem chłopcem lat ośmiu, ojca mego posądzono o kilka dziur niezręcznie wyciętych w workach przywiezionych do młyna. Matka – jak los niewiastom nakazuje w takich wypadkach – była zaradna i dbała o rodzinę, tak jak umiała: Zdarzało się, że ten Maur przychodził do nas wieczorem i zostawał do rana, czasem i za dnia zbliżał się do drzwi pod pozorem kupna jaj i wstępował do domu. Ostatecznie, nie widząc innego wyjścia, oddała syna pod opiekę ślepca-starca, w roli przewodnika i chłopca do posług. Wyposażona intuicją podczas rozstania szepnęła: Czuję to, synku, że cię już nie zobaczę. Staraj się być dobrym i niech Bóg ci pomaga. Wychowałam cię, oddałam dobremu gospodarzowi, a teraz idź radź sobie sam.

W tym momencie skończyło się dzieciństwo, rozpoczął się wiek inny, bo głodny. Łazarz zmienił się w Łazika i – podobnie jak wielu wówczas hultajów i łotrzyków mniejszego lub większego kalibru – rozpoczął wędrówkę po gościńcach środkowej Hiszpanii wiodących do Salamanki, Toledo, Torrijos lub Eskalonu. Była to wyprawa, w której rolę busoli, kompasu i mapy przejął chleb, wino i kiełbasa, krótko mówiąc wiodła trasą pustego zazwyczaj żołądka, za to pełną szelmowskich podstępów, drobnych kradzieży i takich samych oszustw…

Łazik podkrada wino (źródło: cvc.cervantes.es)

Nieznany autor w czasie wątpliwym otwiera nowy rozdział historii literatury

Tak zawiązuje się akcja „Żywotu Łazika z Tormesu” (tytuł oryginału: „La Vida de Lazarillo de Tormes y de sus fortunas y adversidades”), arcydziełka – bo rzecz to niewielkich rozmiarów – które nie zważając na swą objętościową niepozorność, otwiera nowy rozdział w historii literatury. Jest to bowiem pierwszy utwór z gatunku novela picaresca, czyli mówiąc po polsku: pikareska lub powieść filucka, ale również romans łotrzykowski lub romans pikarejski.

Znajdując kontynuatorów w osobach takich pisarzy, jak Mateo Aleman („Życie szelmy Guzmana z Alfarache”), Francisco Lopez de Ubeda („Łotrzyca Justyna”), Francisco Gomez de Quevedo („Żywot wielkiego sknery Pawła z Segowii”) oraz powszechnie znany, choć nieortodoksyjny względem gatunku, Miguel de Cervantes (np. „Przemyślny szlachcic Don Kichote z La Manczy”), a w czasach późniejszych: Hans Jakob Christoffel von Grimmelshausen („Przygody Simplicissimusa”), Daniel Defoe („Dole i niedole sławnej Moll Flanders”), Tobiasz Smollett („Niezwykłe przygody Roderyka Randoma”), Henry Fielding („Historia życia Toma Jonesa, czyli dzieje podrzutka”), wiele z cech pikareski posiada powieściopisarstwo Charlesa Dickensa.

W literaturze nowszej inspirację tym gatunkiem odnaleźć można choćby w „Wyznaniach hochsztaplera Feliksa Krulla” Tomasza Manna czy „Tortilla Flat” Johna Steinbecka. Na gruncie literatury polskiej echa romansu łotrzykowskiego najpełniej widać w literaturze sowizdrzalskiej, np. w „Wyprawie plebańskiej” lub „Peregrynacji dziadowskiej”. Ponadto sposób przedstawienia rzeczywistości, jaki wprowadza ta mini-powieść, bez wątpienia dał inspirację nowoczesnej powieści realistycznej. Pikanterii dodają okoliczności powstania i rozpowszechniania książki, już początek jest ciekawy: autor nieznany, czas powstania wątpliwy. Potem przytrafiło się „Łazikowi” zaszczytne miejsce na indeksie ksiąg zakazanych, jak również – mówiąc dzisiejszym językiem – wydania bezdebitowe, czyli drugi obieg, a na koniec cenzorskie skróty… Żywot – trzeba przyznać – nie bardzo łaskawy, raczej macoszy, nie przeszkodził jednak w zdobyciu znacznej popularności omawianej pozycji wśród czytelników nie tylko hiszpańskojęzycznych.

Panorama Toledo (fot. wikimedia.org)

Antyheroiczny świat hultaja

Wobec powyższego warto przyjrzeć się nieco dokładniej „Lazarillo”. Dominuje tu realizm, widoczny zarówno w sposobie kreacji scenerii fabuły, jak i postaci. Rzeczywistość traci cechy magiczne na rzecz powszechności i naturalności, żeby nie powiedzieć naturalizmu; jest szara, głodna i przebiegła. Świat pełen jest wykluczających się wzajem interesów i pragnień. Rola człowieka polega na walce o rzeczy, wydawałoby się, podstawowe i kardynalne, lecz nie jest to już heroiczna walka rycerska, tylko codzienna przepychanka o kawałek chleba. Gra się tu nie fair, bez zasad albo raczej kierując się skutecznością jako jedyną normą. Obficie przy tym korzysta z forteli, wybiegów, kłamstw i oszustw. Nie są to wielkie zbrodnie, raczej niewielkie przestępstwa i pewne skróty. Postaci zsiadają z konia i rezygnują z rzędu, nie mieszkają już także w pałacach i okazałych rezydencjach, zdobne szaty zamieniają na byle jakie łachy. Miejscem ich życia, a zatem i powieści, stają się miejsca pospolite: gościniec, młyn, karczma lub targ. Żywiołem dominującym jest ludzka zapobiegliwość, posunięta do granic chciwości i sknerstwa, solidnie okraszona przebiegłością i sprytem. Wszem i wobec panuje prawo siły, obdarte z wszelkich pozorów sprawiedliwości.

Próżny Hidalgo i Łazik

Odnajdujemy tu szereg osób, być może niezbyt szlachetnych, lecz prawdziwych i pełnych życia, do tego barwnych i ciekawych: starzec-żebrak, ślepy, ale bardzo zaradny sprytem człowiek, obeznany z tysiącem sposobów wyłudzania pieniędzy, zamawiający modlitwy adekwatne do każdej nieomal ludzkiej niedoli, sypiący na poczekaniu radami w sprawach medycyny – nic to, że rady są rzekome, istotne, że szybkie i w mniemaniu potrzebujących niezawodne; próżny hidalgo – ubogi a wręcz biedny szlachcic, niespełniony giermek zapewne – który nie co dzień jada, za to posiada monstrualne pokłady dumy i honoru oraz prawdopodobnie najdostojniej na świecie nosi swój niezbyt okazały płaszcz; sprzedawca bull odpustowych – dodajmy dla jasności: fałszywych – aranżujący dość skomplikowane psychologicznie oszustwo w sposób mistrzowski; a zwykły policjant, otrzymawszy miano alguazil, prędko upodabnia się do otoczenia, jako ideę przewodnią mając społeczną hierarchię i pragmatyzm, a nie sprawiedliwość. Sam Łazik, przecież z pochodzenia sierota i biedak, a z konduity włóczęga i żebrak, zdarza się, prowadzi życie barwne, bywa pomocnikiem rzemieślnika, który malował tamburyna, woziwodą, a na koniec zostaje miejskim obwoływaczem.

Powieść posiada dwa tematy przewodnie: wspomniany wyżej głód i różne, często niezbyt chwalebne, metody jego zaspokajania oraz satyrę antyklerykalną. Dostajemy tu całą plejadę niegodnych, żenująco żałosnych postaci księży i zakonników, których życie w sposób tyleż gwałtowny, co daleki odbiega od chrześcijańskich ideałów; są to na ogół persony chciwe, materialistyczne, w swym skąpstwie bezczelne i zuchwałe.

Strona z pierwszego wydania utworu

Strona z pierwszego wydania utworu

Tak, z grubsza biorąc, wygląda antyheroiczny świat łotrzyka, lecz nie jest to obraz smutny. Wbrew pozorom szare i czarne okoliczności życia, owy autor nieznany tworzący w czasie wątpliwym, umiał swym rzemiosłem literackim wyposażyć w pewną czytelniczą lekkość i oryginalność. Iskierka geniuszu prozatorskiego sprawia, że lektura jest przyjemna, wciągająca a bywa, że i intrygująca, słowem ciekawa. Recepta wydaje się następująca: pozornie prosty język, oszczędny w środkach wyrazu styl, do tego autentyzm opowieści oraz zbawienne w tym wypadku satyra i ironia. Warto zaznaczyć, że narracja – co w czasach powstawania książki było sporą innowacją – jest w pierwszej osobie, otrzymujemy w rezultacie autobiograficzną historię, nieco naiwną, lecz brak ten zastępującą malowniczością. Novum jest również główna postać, będąca zarazem narratorem, którą jest najpierw dziecko, a potem dorastający chłopiec. To rozwiązanie dość popularne, ale spotykane dopiero w późniejszej literaturze.

Struktura tekstu i nierówno rozłożona uwaga, jaką poświęca autor poszczególnym epizodom, bywa trudna do zrozumienia. Mamy w efekcie tego rozdziały dość obszerne i takie na dwie strony – jakby tylko zarysowane. Jest na pewno sporą zagadką akurat taka redakcja powieści, pewnie nigdy nie zostanie wyjaśniona, istotne jest przy tym, że ów mankament nie wpływa na spójność opowieści.

Wreszcie rzecz najważniejsza: „Żywot Łazika z Tormesu” pozostaje mimo upływu stuleci lekturą żywą i zdobywającą uwagę czytelniczą. Nie należy się obawiać kontaktu z zabytkiem literatury, bo tym razem dostajemy kąsek, na który większość czytelników złakomi się ze smakiem.

Powieść krytyki społecznej

Tak opisane dzieje Łazarza, choć podane w formie lekkiej i zabawnej, nieść w sobie muszą nieco smutne przesłanie. Otrzymujemy bowiem historię prawdziwą, o chłopcu na samym początku wyalienowanym z dostatku, który całą swą energię poświęca, aby temu zaradzić. Nic więc dziwnego, że w epilogu doświadczony nieznośną koniecznością kompromisów życiowych odnajduje szczęście i swe miejsce w cynizmie. Nie zdradzam szczegółów, lecz ostatni rozdział w swym wydźwięku jest i frapujący, i zatrważający. Stanowi zarazem wygraną i porażkę Łazika jako człowieka. A rozpatrując rzecz w materii literackiej, jest genialnym smaczkiem w kulinarnej sztuce przyrządzania fabuły, której zapewne nie powstydziłoby się żadne wielkie pióro powieści klasycznej czy współczesnej.

Salamanca, Stare Miasto (fot. kurtxio)

W ten sposób, porzucając sentymentalizm i magiczność romansów rycerskich, powracamy na ziemię. To prawda, lądowanie jest twarde i pozbawione ferii wyjątkowości, lecz prawdziwe i jakby przygotowujące grunt do poważniejszej dyskusji na tematy społeczne, która miała miejsce w dalszych dziejach historii literatury.

Przekładu „La Vida de Lazarillo de Tormes…” na język polski dokonał Maurycy Mann – dawny i świetny historyk literatury powszechnej oraz profesor filologii romańskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Uczynił to w roku 1923, lecz mimo to jest to przekład aktualny i bardzo dobry, pozbawiony archaizmów językowych, słowem smaczny w lekturze.

Autor powyższego tekstu korzystał z wydania książki dokonanego przez Państwowy Instytut Wydawniczy w roku 1959, w ramach serii Biblioteka Jednorożca. Jest to wydanie ilustrowane, jak na ogół miało to miejsce w ramach tej serii, „Żywot Łazika z Tormesu” uatrakcyjnił Mieczysław Jurgielewicz typową dla własnej twórczości grafiką. Warto czasem zaglądnąć do Biblioteki Jednorożca, znajdziemy tam sporo ciekawych miniatur literackich, bywa, że już odrobinę zapomnianych, lecz nie tracących dawnej świetności kunsztu słowa. A i sama forma edytorska, mimo że dość skromna, potrafi uczynić czytelnikowi wiele przyjemności.

Żywot Łazika z Tormesu, anonim, przełożył i posłowiem opatrzył Maurycy Mann, ilustrował Mieczysław Jurgielewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1959.

Dominik Śniadek