Jerzy Kosiński, Malowany ptak. Recenzja.


Oswajanie Kosińskiego

Wielu jest pewnie podobnych nam czytelników, którzy po słynnego „Malowanego ptaka” sięgnęli już w czasach młodzieńczych – z ufnością do autorytetu pisarzy, a jeszcze niewielkim bagażem doświadczeń literackich. W takim przypadku powieść Jerzego Kosińskiego potrafiła nieźle namieszać w głowie, dogłębnie zszokować. I tak, w pamięci bardzo wyraźnie zapada tragiczna historia żydowskiego chłopca, który w czasach II wojny światowej tuła się od wsi do wsi na terenach kresów wschodnich. Zaszczuty ze względu na swoją odmienność. Opuszczony, naiwny, niewinny, nieustannie zmuszany do ucieczki zmienia miejsce swojego pobytu, ciągle napotykając na niewyobrażalne okrucieństwo i zacofanie tamtejszych wieśniaków. Sceny, którymi częstuje nas Kosiński, nie mieszczą się w żadnych ramach, nie mieszczą się nawet w głowach. Zwyrodnienia każdego rodzaju, przykłady kazirodztwa, kopulacja ze zwierzętami, tortury – cały ten ogrom bestialstwa sprawia, że lektura nadzwyczaj potrząsa czytelnikiem.

Za drugim spotkaniem z „Malowanym ptakiem” stoi już większa ostrożność. A to z powodu wiedzy zgromadzonej na temat samego autora, nie budzącego już zaufania, a podszywającego lekturę niepewnością. O kontrowersjach, które urosły wokół historii prześladowanego chłopca, napisano już książki: zarówno teoretycznoliterackie, jak i fabularne (głośne ostatnio „Good night, Dżerzi”). Natomiast sam Kosiński stał się chwytliwym materiałem do debat, dyskusji, do „za” i do „przeciw”. Wszystko za sprawą tego, że dano się nabrać. Uwierzono autorowi w przesłanki, iż „Malowany ptak” jest powieścią opartą na faktach, a co więcej – jest powieścią opartą na faktach z jego życia. Tymczasem książka ta niewiele miała wspólnego z dzieciństwem Kosińskiego. Po wcześniejszych nad nią zachwytach i wzruszeniach nad losem pisarza, musiało więc zahuczeć. I huczy do dziś. Dodajmy jeszcze, że zaczęto nawet powątpiewać w to, że Kosiński w ogóle „Malowanego ptaka” napisał. Zarzucano mu również przemycanie treści antypolskich – kontrowersjom nie było końca. A one skutecznie zmieniły perspektywę lektury.

Hieronim-Bosch-NozW takim więc przypadku drugie odczytanie Kosińskiego może być zupełnie inne od tego pierwszego, dziewiczego. Choć ogrom okrucieństwa na kartach książki wcale nie zmalał – to brak ślepej wiary, a także uważniejsze studiowanie treści, nieco znieczula. Mimowolny deficyt zaufana sprawia nawet, że już od pierwszych, szokujących scen, na które autor przecież nie pozwala nam czekać zbyt długo, towarzyszy czytającemu obawa i czujność. W czasie kiedy pisarz nawarstwia w nieskończoność książkowe okrucieństwa, nie można oprzeć się wrażeniu, iż na naszych oczach odbywa się szokujące show – grające na najwrażliwszych emocjach czytelnika. A taki zabieg idealnie wpasowuje się w zarysowany przez źródła portret pisarza.

Zatem największego wrażenia nie wywierają tym razem wstrząsające sceny z udziałem mieszkańców wsi. Zaczynamy za to doceniać wcześniej niezauważone lub zepchnięte na plan dalszy walory powieści. Baśniowość i mityczność, prosty ale bardzo celny język, surrealizm i symbolikę. Dojrzalszej lekturze nie umknie już skonstruowana przez autora parabola. Czytając staranniej – przestajemy jednostkowo odczuwać opisywane drastyczności, ale traktujemy je jako składniki iluzorycznego pandemonium. Choćby moment, w którym na wieś napadają Kałmucy, przywołuje na myśl przerażające obrazy Hieronima Boscha – symboliczna wymowa wielu scen zaczyna przekonywać. Natomiast końcówka historii podpowiada, by zostawić z boku wszelkie ostrożności i uprzedzenia. Odłożyć książkę i faktycznie zastanowić się nad złem tkwiącym w nas samych. Nad Sercem Mroku, parafrazując czarne wizje Josepha Conrada.

Hieronim-Bosch-Woz-z-sianem

Skandalizująca otoczka wokół „Malowanego ptaka”, którą zgotowała nieodległa przyszłość, jest żywcem wzięta z najmocniejszych amerykańskich true stories. Tragiczna historia Kosińskiego, zakończona samobójczą śmiercią pisarza, zaczęła się właśnie wtedy, gdy „Malowany ptak” zaczął tracić złote piórka. Obnażenie maskarady wydaliło bulwersującego autora z grona największych tuzów literackiego świata. Krytyka zapomniała o porównaniach do Becketta, Kafki czy Geneta. Czy można jednak tę książkę skazać na zapomnienie? Upchnąć w pudełku z makulaturą? Otóż nie można.

Ze względu na jej wymowę, na konstrukcję, historię, postać autora – a nawet ze względu na prozaiczną chęć przekonania się na własnej skórze i zaspokojenia ciekawości. Możemy przebierać w motywacjach różnego rodzaju. Choć o Kosińskim mawiano (czasem z czułością, czasem z nienawiścią), że jest łgarzem, uważamy, że i łgarza warto poczytać, kiedy ten pisze dobre książki. Bo czy skrajna nawet kontrowersyjność wyklucza wartościowość?

Jerzy Kosiński, Malowany ptak, tłum. Tomasz Mirkowicz, wyd. Albatros, Warszawa 2011.

Dorota Jędrzejewska
Rafał Niemczyk