Umberto Eco, Wyznania młodego pisarza. Recenzja
25 stycznia, 2012 2 Komentarze
W osiemdziesiąt lat dookoła literatury, czyli opowieści obiecującego młodzieniaszka
Każdy wie, że Umberto Eco to pisarz, semiotyk, filozof, mediewista, bibliofil etc. Każdy wie, że stworzył „Imię róży” i „Wahadło Foucaulta”. Każdy wie również, że pomimo olbrzymiego potencjału napisał jedynie sześć powieści (ostatnią – „Cmentarz w Pradze” – w ubiegłym roku). Powstawały one po kilka lat, ponieważ Eco jest zwolennikiem powieści totalnej, w opozycji choćby do Borgesa, którego uwielbia razem z całą jego Biblioteką Babel. Jednak nie każdy wie, iż Umberto Eco w tym roku skończył równe 80 lat, a mimo to wciąż pozostaje pisarzem… młodym. Już Wam tłumaczę dlaczego.
„Tak się składa, że pierwszą powieść, Imię róży, opublikowałem w 1980 roku, co oznacza, że moja kariera pisarska zaczęła się ledwie dwadzieścia osiem lat temu [teraz to już 32 lata, co niczego nie zmienia – przyp. R.N.]. Dlatego uważam siebie za bardzo młodego i wielce obiecującego pisarza (…), który w następnych pięćdziesięciu latach z pewnością wyda wiele następnych” – rozpoczyna Umberto Eco swoje „Wyznania młodego pisarza”.
„Uważam się za zawodowego akademika, a w kategorii pisarzy należę jedynie do amatorów” – rozwiewa zaraz potem wszelkie wątpliwości w tej kwestii. I w tym wyznaniu jest uśmiech Borgesa, który większość wstępów do swoich książek opatrywał znamieniem krytyki swojej własnej, „mizernej” twórczości.
W pierwszym rozdziale Umberto Eco opowiada o początkach swojej powieściowej kariery – zdradza ze szczegółami, jak narodził się pomysł „Imienia róży” i pozostałych książek.
„Zacząłem pisać tę książkę, ponieważ miałem ochotę otruć mnicha czytającego książkę” – to „geneza” słynnej debiutanckiej powieści. „Postanowiłem opowiedzieć historię, zaczynając od wahadła, a kończąc na chłopcu z trąbką na cmentarzu w niedzielny słoneczny poranek” – to z kolei impuls do napisania „Wahadła Foucaulta”. „Mój protagonista musiał się znaleźć na zachód od tej linii i na wschodzie widzieć wyspę, na której był jeszcze poprzedni dzień. Nie mógł być rozbitkiem (…), poza tym nie mógł umieć pływać, tak więc zmuszony był wpatrywać się w wyspę, odległą odeń zarówno w przestrzeni, jak i w czasie” – to filary historii z „Wyspy dnia poprzedniego”, gdzie grube klasztorne mury, biblioteki, ponure ogrody i gotyckie katedry czy muzea zastąpiły „wnikliwie opisane przestrzenie”. Prawda, że proste?
Eco pisze o tym szeroko także w jednym z esejów opublikowanych w „O literaturze” z 2003 roku, który równie mocno polecam.
Na przykładzie swoich wielkich dzieł, włoski semiotyk podsuwa nam wytłumaczenie podwójnego kodowania w powieściach. Wskazuje na funkcje literatury, która poza dostarczaniem zabawy i wysokiej jakości rozrywki, może zarówno inspirować, jak i prowokować Czytelnika, zachęcać do umysłowego wysiłku, próby zmagań z tekstem i sięgania do niego po wielokroć. Takie właśnie są wszystkie powieści Eco, w których poza wartką, intrygującą fabułą, należy doszukiwać się treści głębszych – nawiązań historycznych, filozoficznych, teologicznych, czasami głęboko zakonspirowanej intertekstualności, innym razem ironicznego bata wymierzonego w spiskową teorię dziejów.
„Dlatego uważam, że podwójne kodowanie nie jest żadnym arystokratycznym dziwactwem, lecz sposobem okazywania szacunku dla inteligencji i dobrej woli czytelnika” – podsumowuje pisarz.
W drugiej części zatytułowanej „Autor, tekst i interpretatorzy” Eco szeroko omawia sposoby i znaczenie interpretacji tekstów, odnosi się też do znaczenia intertekstualności w literaturze pięknej. Tłumaczy, że jakkolwiek odbiorca zawsze ma wolną rękę w „prywatnym” rozumieniu dzieła (ponieważ dzieło oddane do rąk odbiorcy przestaje być „własnością” twórcy), tak ta wolność powinna służyć rozsądnemu wyciąganiu wniosków z przesłanek autora – nie zawsze w pełni zgodnych, ale też nie frywolnych.
„Czytelnik nie może dokonać jakiejkolwiek interpretacji, po prostu w zależności od swego widzimisię, lecz musi upewnić się, że dany tekst nie tylko daje jakieś podstawy, lecz także skłania do takiej, a nie innej interpretacji” – wykłada z przekonaniem.
Kontynuując wywód, opisuje sposoby interpretacji tekstu pod kątem kryterium falsyfikacji, wewnętrznej spójności tekstu oraz świadomości samego autora, jako osoby empirycznej, w sprawie ilości/jakości różnorodnych interpretacji, jakie zainspirował jego tekst.
„Kilka uwag na temat postaci fikcyjnych” to rozdział, w którym Eco w swój niepowtarzalny, erudycyjny sposób opowiada o wpływie literackich bohaterów na świat rzeczywisty i vice versa. Przeczytamy o smutku, wzruszeniu i innych emocjach, wywołanych dramatem postaci Anny Kareniny, Scarlett O’Hary czy wpływie „efektu Wertera”. Na przykładzie nieśmiertelnej Anny Kareniny Tołstoja dowiemy się, dlaczego jej los jest bardziej pewny niż samobójstwo Hitlera (twierdzenia fikcyjne vs twierdzenia historyczne). Poznamy funkcję epistemologiczną i ontologiczną twierdzeń fikcyjnych oraz fluktuujące indywidua we fluktuujących partyturach (czyli jak w odniesieniu do zjawisk lub procesów zmieniają one swoje cechy w czasie).
Celowo nagromadziłem te pojęcia, żeby w poniższym zdaniu wyjaśnić, że „Wyznania młodego pisarza” (podobnie jak większość eseistyki lub naukowych książek Eco) czyta się naprawdę bardzo swobodnie. Umberto Eco jest doktorem honoris causa i „ciężkim” umysłem, ale potrafi opowiadać jak mało kto – nawet operując trudnymi pojęciami. Eco bawi, ironizuje, podkpiwa, czerpie radość z opowiadania i dzielenia się swoją wiedzą. Zarzuca mu się czasem pychę i nadmierną pewność siebie, jako jego słabości.
Napomknę tylko o sprawie tłumaczki Jeleny Kostiukowicz, która przełożyła „Imię róży” na język rosyjski i napisała na temat powieści wyczerpujący esej. Eco chwali Kostiukowicz za ciężką pracę, by momentalnie zganić za wnioski Rosjanki, te niebędące po jego myśli. Wyciąga garściami argumenty przekonujące o tym, że tłumaczka się w pewnych sprawach pomyliła. Trzeba przy tym wspomnieć, że świetną pracę wykonał polski tłumacz – Jerzy Korpanty – który w krótkich przypisach wskazuje momenty, kiedy to myli się… sam Umberto Eco (jak choćby szczegóły w opisie dziobaka tudzież transkrypcji cyrylicy). Czyta się to wybornie, a wytknięcie drobnej nieuwagi samemu pisarzowi jeszcze bardziej zbliża go do czytelnika.
„Wyznania młodego pisarza” kończą listy (jako struktura danych, a nie forma pisemnej korespondencji) Umberto Eco, oddające jego miłość do literatury, książek, wiedzy czy katalogowania. Dla wielbicieli włoskiego twórcy to pozycja obowiązkowa, ale każdy bez wyjątku uszczknie tu coś dla siebie. Bo obiecujący pisarz, młodzieniaszek Eco mówi nam rzeczy ważne i ciekawe, zagłębiony w fotelu jednej ze swoich wspaniałych bibliotek.
Umberto Eco, Wyznania młodego pisarza, przeł. Jerzy Korpanty, Świat Książki Grupa Wydawnicza Weltbild, Warszawa 2011.
Rafał Niemczyk