Jerzy Pilch, Pod Mocnym Aniołem. Recenzja.


Sekretarz umysłów zrytych alkoholem

Osiemnaście razy leżałem na oddziale deliryków i słuchałem, z jakich powodów piją współbracia w nałogu (…) Pili, bo ojciec był zbyt surowy, i pili, bo matka była zbyt łagodna. Pili, bo wszyscy wkoło pili. Pili, bo pochodzili z rodzin pijackich, i pili, bo pochodzili z rodzin, w których od pokoleń nikt nie umoczył dzioba. Pili, bo Polska byłą pod moskiewskim jarzmem, i pili w euforii po wyzwoleniu. Pili, bo Polak został papieżem, i pili, bo Polak dostał Nobla, i pili, bo Polka dostała Nobla. Pili za zdrowie internowanych i piciem czcili pamięć zamordowanych. Pili, gdy byli sami, i pili, gdy ktokolwiek pojawił się obok nich. Pili, kiedy Polska zwyciężała, i pili, kiedy Polska przegrywała. A doktor Granada z nadludzką cierpliwością wysłuchiwał wszystkich tych odpowiedzi, kręcił przecząco głową i mówił to, co powiedziałem na początku: pijecie, bo pijecie.

Trudno uwierzyć, jak niska jest świadomość problemu alkoholowego w kraju tak głęboko zakorzenionym w tradycji i „kulturze” picia. Pomimo że, jak to ujmuje bohater powieści Pilcha, picie jest „kulturowym elementem naszej sarmackiej obyczajowości” – deficyt wiedzy na temat samego picia od zawsze był i wciąż jest ogromny. Alkoholicy poprzedniego pokolenia po odstawieniu wódki na jedną-dwie doby wciąż mylą gorączkę i nadmierną potliwość (podstawowe syndromy krótkotrwałego odstawienia) z atakiem grypy – zakopują się więc pod kołdrę i aplikują swoim przepitym organizmom syropy i Gripexy. Początkujący alkoholicy młodej generacji piją z kolei najczęściej trybem weekendowym, kilku piw  po pracy w tygodniu nie uważając nawet za „picie”. O 50-latkach, którzy zapili się na śmierć, wciąż mówi się, że umarli na serce, a babcie wciąż powtarzają, że co to za chłop, który się nie napije.

Juruś

„Pod Mocnym Aniołem” Jerzego Pilcha (Nagroda Literacka Nike 2001) jest książką obnażającą pijackie patologie w sposób dość dwuznaczny. Głównym (anty)bohaterem jest Jerzy, do pewnego stopnia alter ego samego Pilcha, poczytny pisarz i skończony pijak. Juruś niewątpliwie ma talent, potrafi pisać, ale na swoje nieszczęście jeszcze lepiej potrafi pić. „Nie ma żadnej filozofii picia, jest jedynie technika picia (…) w życiu idzie o to, by za pomocą właściwej techniki picia należycie korygować złe samopoczucie” – wyznaje Kolumb Odkrywca (w cywilu profesor nauk społecznych) z oddziału deliryków, gdzie stałym gościem bywa również Juruś, który posiada i filozofię, i technikę picia. „Chlanie wódy jest tematem tak kreatywnym, że w każdej chwili powstać może jakaś fundamentalna kwestia” – mówi. To jeden z dwóch kręgosłupów powieści: obnażenie pijackich mechanizmów obronnych (okłamywania całego świata na czele z samym sobą) i porównanie ich do pisarskiej kreacji.

Tyrtejskie frazy i słowo o ekranizacji

Do tego zabiegu doskonałym narzędziem staje się zastosowany przez Pilcha język. Tyrtejskie frazy, barokowe figury, melodramatyczne ciągi i hiperbole, a także czarny humor sprawiają, że „Pod Mocnym Aniołem” długimi fragmentami czyta się jak wyborną powieść pijacką. Nawiązania Pilcha do tej tradycji są oczywiste (przypowieść o dziadku Jurusia, Starym Kubicy), ale wszechobecna groteska i ironia jest w stanie zwieść tylko niesłyszących i niewidzących. Śmiech u Pilcha nie jest śmiechem przez łzy – to śmiech nad grobem tych, którzy upadli i już się nie podnieśli (wymowna inscenizacja pogrzebu Don Juana Ziobro, w cywilu fryzjera, a nawet muzyka). Mimo to Pilch, dla powodów, o których wspominam, nie ubiera pijackiej patologii w najgorsze łachy. Mało tu rzygania, srania pod siebie czy bicia w alkoholowym amoku współuzależnionych żon i dzieci.

Takie bebechy wypruwa z powieści dopiero ekranizacja mistrza demaskowania polskich patologii – Wojtka Smarzowskiego. Sam Pilch był z filmu zadowolony. Nie ograniczony konwencjami Smarzowski wniósł do dzieła charakterystyczną dla siebie dosadną zgniliznę moralną, uciekając od opowieści pijackiej w stronę mrocznego dramatu, z którego scenerii usunięty zostaje główny bohater, zastąpiony przez tego jedynego: nałóg. Reżyser zdecydował się również na otwarte zakończenie, nie bardzo dając wiarę w zbawienny dotyk miłości.

Oddział deliryków

Oddział deliryków, gdzie trafiają skrajnie upadli alkoholicy, jest miejscem mistycznym. Zaglądają tam aniołowie i diabły, toczący nierówną walkę o dusze straceńców (uratowana jedna na tysiąc już jest sukcesem). Odbywają się tam dyskusje i narady, lekarze podają pacjentom wypłukane przez alkohol witaminy i minerały, a psychologowie próbują dotrzeć do trzeźwych na chwilę, lecz zrytych mózgów, proponując im choćby kawałek normalnego życia. Codziennie tworzony jest krąg wspomnień – wtedy każdy może podzielić się z braćmi w nałogu historią swego upadku. Terapia służy jednak nie tylko wywoływaniu ku przestrodze demonów przeszłości. Ma przypominać też o tym, co zostało utracone, a co w szczątkowej formie może zostać odzyskane. Alkoholik bowiem, co zręcznie opisuje Pilch, nie widzi i nie czuje. „Mieliśmy w tamtym życiu niezburzone domy, żyły nasze matki, były przy nas nasze żony, narzeczone, dzieci. Jadaliśmy obiady, kolacje, śniadania. Odróżnialiśmy smak potraw, pory roku i pory dnia” – wspomina Jerzy w trakcie terapii.

Imiona pijaków przebywających na oddziale deliryków są bombastycznie abstrakcyjne, zupełnie jak ich popieprzone losy. Mamy tu Krzysztofa Kolumba Odkrywcę, Szymona Samą Dobroć, Don Juana Ziobro, Króla Cukru, Najbardziej Poszukiwanego Terrorystę Świata czy Królową Kentu. Imion tych nie zawdzięczamy wyobraźni samego autora – jeśli ktoś z was kiedykolwiek znajdzie się na podobnym oddziale albo jakimkolwiek innym oddziale psychiatrycznym, otoczony zostanie wianuszkiem imion pokrewnych. Imiona nadaje się bowiem nie tylko wtedy, gdy chce się coś nazwać, lecz również wtedy, kiedy chce się coś ukryć.

Trudny pacjent

Historie wszystkich tych straceńców opisuje Juruś, który jako pisarz dysponuje najlepszym do tego warsztatem. „W końcu – jak słusznie dowodzi – nie jest wielkim sekretem ani literackim, ani egzystencjalnym fakt, iż mówić umieją wszyscy, natomiast zapisać swe mówienie mało kto potrafi”. Spisywanie wspomnień jest obowiązkowym elementem terapii, zaś dla Jurusia szansą na zarobienie paczki fajek czy flakoniku wody kolońskiej, której używać może jedynie po kryjomu (ze względu na wiadomą zawartość jej posiadanie jest zabronione). „Byłem sekretarzem ich umysłów” – mówi, a każda kolejna historia staje się dopełnieniem tragicznego obrazu, niczym każdy kolejny kieliszek wlany w spragnioną wódy gardziel.

Jest więc „Pod Mocnym Aniołem” studium traumatycznych alkoholowych przejść, a zarazem studium nałogu człowieka inteligentnego, portretem wrażliwego i oczytanego pisarza-pijaka. Dla żadnego terapeuty nie jest tajemnicą, że to właśnie takich ludzi najtrudniej wyleczyć. Z jednej strony posiadają bowiem perspektywy sukcesu, społecznego awansu, szczęśliwego życia, z drugiej – ponadprzeciętne umysły potrafiące oszukiwać najperfidniej. „Trudny pacjent to jest taki pacjent, który posiada w jakiejś dziedzinie wysokie umiejętności i jeśli się tu znajdzie, nie tylko nie jest w stanie wyrzec się swoich umiejętności, ale wręcz używa ich, by bronić swego deliryzmu”.

W powieści jest scena, w której Szymon Sama Dobroć pyta Boga o przyczyny swojej nieszczęśliwości. „Gdybyś nie pił – odpowiada mu Bóg – byłbyś szczęśliwszy, ale rozumiałbyś mało”. „Nie chcę rozumieć. Chcę, żeby mi się ręce nie trzęsły i żeby mi nie skakało serce” – żali się Szymon. „Nie pij następnego dnia. Po prostu: nie pij następnego dnia” – po dłuższym monologu Bóg udziela mu porady, w której zawiera jednocześnie stary jak stworzony przezeń świat motyw wolnej woli człowieka. O tym, że w niepiciu pijaka jest coś heroicznego, wiedzą jedynie nieliczni. Prawdziwych bohaterów trzeba jednak szukać w otoczeniu alkoholików – są najczęściej nerwowi, zagubieni i niepewni, cierpią dożywotnie traumy. Ich terapia odbywa się zazwyczaj w samotności, w ukryciu sami sobie są psychologami. To jednak temat na osobną książkę. Nie będzie w niej miejsca na autokreację, więc nie wiadomo, czy będzie się ją dobrze czytać.

Jerzy Pilch, Pod Mocnym Aniołem, Świat Książki, Warszawa 2014.

 Rafał Niemczyk

* Wszystkie zdjęcia pochodzą z filmu „Pod Mocnym Aniołem” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego (2014).