Funky Koval, Sam przeciw wszystkim, Wbrew sobie, t. 2 – 3. Recenzja.

Funky Koval.
Romantyczny bohater narodowy

I mamy kolejnego „Funky’ego Kovala”. Czegóż tym razem możemy się po nim spodziewać? Ano wciąż tej samej, dobrej formy. Funky już się rozpędził jak lokomotywa i nie sposób byłoby go zatrzymać. Kadry mkną w ekspresowym tempie, historia nieustannie się wikła, kolejne intrygi, kolejne przeciwności, kolejne problemy. Wszystko wiruje, tylko Funky się nie zmienia. Bohaterski, odważny, rozbrajająco arogancki i oczywiście – „sam przeciw wszystkim”.

Jeśli jeszcze nie wiecie, Koval to kosmiczny detektyw – pracownik agencji Universs. Jego historia, stworzona przez Polcha, Parowskiego i Rodka, rozpoczęła się w roku 1982, publikowana w odcinkach na łamach „Fantastyki”.  Mimo że komiks o Funkym  stworzony został w stylistyce sci-fi, wydaje się być bardzo bliski naszej rzeczywistości. I to nie tylko sprawka przestarzałych polskich fryzur i wąsów, w które wyposażeni są rysunkowi bohaterowie. Matactwa władz, manipulacje polityczne, państwo kłamstwa i propagandy, a dodatkowo Jerzy Urban w telewizorze – fantastyczny świat komiksu jak ulał pasuje do naszej rodzimej rzeczywistości lat 80.

Funky-Koval-Sam-przeciw-wszystkimNa szczęście w tym wrogim świecie mamy Kovala – naszego narodowego superbohatera. Funky wcale niezgorzej wypada na tle amerykańskich herosów w rajtuzach. Ta sama godna podziwu odwaga, podobne nonszalanckie poczucie humoru, łobuzerski uśmieszek i piękne kobiety przy szerokich barach. Funky nie potrzebuje jednak takich porównań, byśmy go docenili. Bo choć pasuje do amerykańskiej stylistyki, jest przecież na wskroś polski. To nasz romantyczny bohater, walczy sam, działa na własną rękę, czasem w przebraniu, przeciwko władzy, wbrew prawu, w imię idei. Mając na uwadze te cechy, można by go nazwać współczesnym Konradem Wallenrodem.

Konradem Wallenrodem? Czy to nie przesada? – spyta oburzony czytelnik, który szkolnych lektur nie lubił. Tymczasem nasza kultura od dawna kochała się w aroganckich samotnikach. Funky Koval to jeden z nich – tyle że w wydaniu „pop”. Odwraca się plecami nawet do swoich. „Odchodzę z agencji, Paul. Jesteście zbyt pasywni!” – powie rozgoryczony do przełożonego. Funky nie potrafi grać asekurancko, on musi walczyć, na wszelkie sposoby i bez najmniejszego wahania. Podejmuje ryzyko, bezczelnie wchodząc do paszczy lwa. Nie widzi bowiem innego wyjścia. Taki charakter musiał spodobać się Polakom – szczególnie w tym ponurym czasie.

Funky-Koval-Wbrew-sobie

Funky-Koval-Wbrew-sobie-wyd.3Funky ma przede wszystkim dostarczać rozrywki – ale i w tym tomie, tak jak i w poprzednim, nie jest to rozrywka zupełnie niezobowiązująca. Komiks Polcha, Parowskiego i Rodka posiada swój ciężar – z jednej strony czyta się go szybko, z drugiej – powoli. Trzeba nadążać, starać się zrozumieć, wczytać się mocno, chwycić mocno linii fabularnej, by po kilku kadrach gdzieś się nie zgubić. Obcowanie z tym światem zupełnie jednak nie męczy. Szczególnie, że jest on bardzo szczegółowy, barwny, a oglądanie kolejnych plansz przynosi dużo estetycznej przyjemności. Nie widzimy w Funky’m śladów działania bezlitosnego zęba czasu. On naprawdę niewiele tu nadgryzł. Tracą myszką jedynie polskie wąsy, ale i to ma swój urok.

Bogusław Polch, Maciej Parowski, Jacek Rodek: Funky Koval – Sam przeciw wszystkim, Wbrew sobie, t. 2 – 3, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Dorota Jędrzejewska

Informacje Dorota Jędrzejewska-Szpak
Lubię czasami coś: poczytać, obejrzeć, napisać.

No Responses to Funky Koval, Sam przeciw wszystkim, Wbrew sobie, t. 2 – 3. Recenzja.

  1. outremer says:

    wąsy a la Wałęsa to znak czasów (minionych)

Dodaj komentarz