5 czerwca, 2011
- autor: Dorota Jędrzejewska-Szpak
Zaczarowany wilk Nabokova
Vladimir Nabokov mówił, że pisarz powinien łączyć w sobie trzy cechy: gawędziarza, nauczyciela i czarodzieja, przy czym z całej tej triady, dominująca powinna być postać czarodzieja. To wszakże umiejętność odprawiania czarów czyni pisarza wielkim. Nabokov w niektórych kręgach uważany był za zarozumiałego. Wytrwale wierzył zarówno w nieśmiertelność swoich bohaterów, jak i w duchowe, nieuchwytne, ale i nie mające sobie równych oddziaływanie literackiego geniuszu. W literaturę jako skarbiec dziecięcych wspomnień, jako akwarelę platonicznych i przeżytych miłości czy leśną polanę na końcu drogi, gdzie, gdy sięgnąć wzrokiem wokół, rozciąga się widok na szlaki przeszłości. Dla autora słynnej „Lolity” równie ważne są wzniosłe krajobrazy życia, jak i te szare, budujące codzienność. Ot, wspomnę tutaj na szybko widok z pędzącego pociągu, nocne latarenki rzucające co noc nowe promienie na koślawe budynki starej kamienicy, zabawę w chowanego czy portret szwajcarskiej guwernantki.
„Kęs życia i inne opowiadania” to zbiór przeszło czterdziestu opowiadań napisanych po rosyjsku i angielsku, jakie powstały w latach 1930-50. W 1940 roku pisarz popłynął transatlantykiem do USA, gdzie zamieszkał. Przyjmuje się, że wtedy też zaczął tworzyć w języku angielskim (co, będąc dokładnym, nie do końca jest prawdą, bo Nabokov już w 1920 opublikował na łamach The English Review krótki liryk pt. „Remembrance” plus kilka utworów w czasie międzywojennym). Odnajdziemy w „Kęsie życia…” doświadczenia i obrazy z podróży twórcy po Europie (Rosja, Francja, Wielka Brytania, Niemcy), jak i elementy związane z życiem w USA.
Kiedy przegląda się notatki, które sporządzał Nabokov rozkładający na czynniki pierwsze „Ulissesa” Jamesa Joyce’a (rozrysowany dokładnie plan irlandzkich ulic i domów), „Panią Bovary” Flauberta czy „Przemianę” Kafki (w trakcie lektury powstał szkic Nabokova, obrazujący owada z opowieści Kafki) nie ma wątpliwości, że ma się do czynienia z perfekcjonistą. Każde opowiadanie Rosjanina to nowa magiczna formuła, w której możemy doszukiwać się drugiego dna, zastanawiając się: co tym razem przeoczyliśmy? A może ten dialog ma głębszą lub inną wymowę, niż nam się pierwotnie wydawało?
Niezapomniane chwile, spędzone z krótką formą prozy Nabokova, przepełnione są oprócz tego elegancją i literackim pięknem. Mało które z nich ma „opowiadacką” formę, wszędzie są zakręty i językowe perełki. Nabokov pisze o rzeczach, o których wielu z nas nie ma pojęcia, mimo, iż są często tak blisko – tuż obok nas.
Spora część opowiadań pochłania losy rosyjskich emigrantów w międzywojennym Berlinie. W „Spotkaniu” oglądamy scenę, w której po kilku latach rozłąki, spotykają się dwaj bracia: Serafin (działacz polityczny w ZSRR) odwiedza w Niemczech Lwa (naukowca nie odnoszącego większych sukcesów na emigracji). Tytułowe spotkanie przebiega w ciężkiej i niezręcznej atmosferze. Bracia nie potrafią ze sobą rozmawiać, uciekają się do wybiegów i prozaicznych czynności, by jakoś zabić czas, który niemiłosiernie się dłuży. Tak czasami wygląda przypadkowe spotkanie w autobusie z byłym znajomym z dzieciństwa, każdy z nas musiał doświadczyć w życiu takich sytuacji. Czy powinno tak wyglądać spotkanie dwóch braci, a jeśli tak, to gdzie leży tego przyczyna?
„Usta ku ustom” to historia pisarzyny, który zwodzony komplementami dotuje emigracyjną gazetę. Do czego człowiek jest w stanie się posunąć, w jakie kłamstwa uwierzyć, żeby zaspokoić poczucie własnej wartości, by zapełnić wirtualnym nadzieniem swoje ego? Z kolei w „Nowinie” trzeba przekazać starszej pani tragiczną wiadomość, że jej syn poniósł śmierć na emigracji w Paryżu. Kto ma to uczynić, jak to zrobić, by serce kobiety nie stanęło z żalu?
Nabokov wiele miejsca poświęca także sprawom politycznym, którymi interesował się, choć twierdził, że nie powinny miksować się ze sztuką. Dwa rozdziały z nieukończonej powieści („Ultima Thule” i „Solus Rex”) przemianowane na odrębne opowiadania, łączą w sobie rozważania na temat „istoty rzeczy” i życia pozagrobowego, z wizją utopijnego, wyspiarskiego państwa. W „Unicestwieniu tyranów” mamy do czynienia z próbą obalenia despotycznego przywódcy za pomocą literatury. Narrator zna dyktatora od dzieciństwa (wiele wskazuje na to, że jest nim Stalin), obserwuje kolejne kroki stawiane przez niego na drodze politycznej kariery, a ostatecznie konsekwencje zgubnego wpływu, jaki wywierał na społeczeństwo, które posiadł. Jego nienawiść do dyktatora wzrasta z każdą stroną, na kartach swojej opowieści snuje on plany, co do sposobu w jaki zakończy niecne rządy tyrana.
„Leonardo” to upiorna wizja prześladowań prowadzących do okrutnego mordu. Dokonuje go dwójka braci z robotniczej dzielnicy, do której wprowadza się pewien jegomość sprawiający początkowo wrażenie uczonego. Fakt, że na końcu okazuje się on fałszerzem pieniędzy, wystarczy braciom, jako usprawiedliwienie zabójstwa – ba, są oni nawet w stanie uznać swój postępek za czyn godny pochwały. Nabokov krytykuje ustrój, społeczne zacofanie bohaterów, ich ordynarność i tępotę, konfrontując ich z fragmentem świata zewnętrznego.
„Obłok, jezioro, zamek” to obraz piękny i przerażający zarazem. Nabokov w poruszającym stylu opisuje imponderabilia ukryte w zakamarkach ludzkiej duszy. Anonimowość i piękno krajobrazu, niemożność stwierdzenia „dokąd prowadzi ta ścieżka?”, obserwowana z okna pędzącego pociągu. W końcu obrazek złożony z tytułowych elementów: stary, malowniczo położony nad uroczym jeziorem zamek, nad którym unosi się zmieniający w niedostrzegalny sposób swoje kształty obłok. Tło utworu jest podszyte metafizyką – odnajdując w pobliżu gospodę Wasilij Iwanowicz powie: „Wie pan, wynajmę go na całe życie”. Być może takiego właśnie miejsca poszukuje wrażliwy człowiek, być może to tutaj zaczyna się spokojniejszy świat. Iwanowiczowi nie jest dane tego sprawdzić, bo brutalnie zostaje z powrotem zawrócony przez kierownika wycieczki, której stał się uczestnikiem. Musi podporządkować się do sztywnych, ostrych reguł rządzących grupą ludzi, w której się znalazł. Słuchać rozkazów, nakazów, a w końcu szyderstw i wyzwisk. To ciemna strona opowiadania, które Nabokov naznaczył wyraźnymi śladami faszyzmu.
Bezpośrednio czyni to zaś w utworze „Obrazek rodzajowy, 1945”, gdzie pojawia się inny charakterystyczny znak – motyw sobowtóra, który dobrze znamy choćby z twórczości Borgesa. Na skutek dziwnej pomyłki, związanej właśnie z istnieniem sobowtóra bohatera opowieści, trafia on na budzący grozę zjazd emigrantów-nazistów urzędujących w USA.
Vladimir Nabokov wiele miejsca w swojej twórczości poświęcił na wspomniany motyw ludzkiego istnienia po śmierci. „Nie sposób nie zauważyć, że zagadka śmierci i przeczucia dotyczącego spraw, które wykraczają poza zakres ludzkiego poznania i doświadczenia, mają w zróżnicowanej tematycznie twórczości Nabokova miejsce uprzywilejowane” – napisał w posłowiu Leszek Engelking, wybitny tłumacz i znawca twórczości pisarza.
Naznaczone wieloma stygmatami takich rozważań jest opowiadanie „Sygnały i symbole”, uznane przez badaczy literatury za jedno z najlepszych w całym dorobku Nabokova. W tym krótkim utworze dwoje rodziców wychowuje chorego psychicznie syna, ogarniętego bardzo rzadkim rodzajem psychozy, „manii aluzyjnej”. To prawdziwy majstersztyk, naszpikowany ukrytymi tropami, wskazówkami, grą słów. Kto nie ma czasu przebijać się przez siedemset stron opowiadań Nabokova, niech przeczyta choćby te osiem, a później zajrzy do opracowania Leszka Engelkinga. Artysta czy prestidigitator? Jedno i drugie tworzy przecież geniusza.
W „Siostrach Vane”, które autor uważa za swoje szczytowe dokonanie, mamy do czynienia z czymś jeszcze innym. Nabokov posuwa się o wiele dalej, tworząc niełatwe do odnalezienia przesłanki dowodzące jednoznacznego wskazania na obecność głosów z zaświatów. Wywołuje wspomnienia, skojarzenia, ostatecznie naprowadza czytelnika za pomocą słownych manipulacji w formie kończącego opowiadanie akrostychu, który jest zaklęciem zdejmującym zasłonę z całego utworu. Stosowanie ewokacji jest jednym z wielu zabiegów wskazujących na to, jak bardzo Nabokov świadomy jest swojej literackości. Ucieka się do anomalii narracyjnych, aliteracji, parodii, antyiluzjonizmu (bo pisarz przeczył samodzielnemu istnieniu rzeczywistości przedstawionej); stylistyki tak różnej, że czasami nie chce się wierzyć, że może ona być tak zróżnicowana.
W słynnej „Lolicie” pojawia się nazwisko Vivian Darkbloom, które jest niczym innym jak anagramem pisanego z angielska nazwiska pisarza. W ostatnim ze swych poetyckich zbiorów „Poems and Problems”, udało mu się zaś połączyć wiersz z zadaniem szachowym (był entuzjastą królewskiej gry i zadań szachowych). Wszystko to potwierdza, jak ważne dla Nabokova były same słowa, a także ich kompozycje i zbudowane z nich zdania. Jak napisał Lech Budrecki w szkicach o nowej prozie amerykańskiej, największą wartość artystyczną u Nabokova stanowi zespolenie wartości estetycznej z autentycznym bytem. „Osiągnąć go można jedynie za sprawą wyobraźni. Zespolenie się z „bytem prawdziwym” uświęci więc literaturę” – możemy przeczytać na końcu szkicu poświęconego Nabokovowi.
Vladimir Nabokov opowiedział kiedyś o narodzinach i funkcji literatury w formie zabawnej anegdoty, którą pozwolę sobie na koniec zacytować w niezmienionej formie.
„Literatura narodziła się nie tego dnia, kiedy chłopiec, wołając „Wilk, wilk!”, przybiegł z neandertalskiej doliny, ścigany przez wielkiego, szarego wilka. Literatura narodziła się wtedy, kiedy chłopiec nadbiegł, wołając „Wilk, wilk!”, a wilka nie było. Fakt, że biedaczek został w końcu zjedzony przez prawdziwego wilka, bo kłamał zbyt często, to już sprawa mniej istotna. Ale jest w tej historii coś naprawdę ważnego. Pomiędzy wilkiem w bujnej trawie i wilkiem z bujnej wyobraźni chłopca jest pewien roziskrzony łącznik. Ów łącznik, ów pryzmat jest sztuką literatury.”
I wiecie co? Wilk Nabokova ma straszne zęby, gryzie i żyje w wielu światach.
Vladimir Nabokov, Kęs życia i inne opowiadania, przełożyli Leszek Engelking i Michał Kłobukowski, Muza SA, Warszawa 2011.
Rafał Niemczyk