Michał Książek, Jakuck. Recenzja.
18 Maj, 2014 2 Komentarze
Królowa Śniegu nadal jest okrutna
Mały Kay był zupełnie siny z mrozu, prawie czarny, ale nie spostrzegł tego wcale, gdyż Królowa Śniegu odjęła mu swym pocałunkiem wrażliwość na zimno, a jego serce stało się kawałkiem lodu.
(H. Ch. Andersen, „Królowa Śniegu”)
Kay, chłopiec z tajemniczym odłamkiem diabelskiego zwierciadła w oku, zapomina, czym jest dobro. Jego serduszko zamienione przez Królową Śniegu w sopel lodu nie bije już tym samym rytmem, co kiedyś. Zamknięty w zimnym i pustym pałacu, którego ściany zrobiono ze śnieżnej zawiei, rozpaczliwie potrzebuje ciepła. Jedna z najsłynniejszych baśni na świecie niesie w sobie wiele prawdy, nie tylko metaforycznej. Dotkliwy chłód potrafi wyziębić nie tylko palce i nosy, ale i uczucia. Tymczasem bezwzględna Królowa żyje i nadal zbiera swoje żniwo. Co roku na wiele miesięcy opatula swoim płaszczem jedną ze swoich ulubionych odległych krain. Znęca się nad jej mieszkańcami mrozem i skutecznie chłodzi emocje. Jakuck – intrygujący i straszny zarazem, surowy i fascynujący, być może jest właśnie domem Królowej Śniegu. Albo jakiejś złośliwej czarownicy, która podstępem zepchnęła ją z tronu.
O „Jakucku” Michała Książka dowiedziałam się z radia. Po odsłuchaniu wywiadu z autorem o bardzo ciepłym głosie domyśliłam się, że posiada on niezwykły talent do snucia ciekawych opowieści. Potwierdzenie tej tezy otrzymałam wraz z jego publikacją. Zaskakująco ciepłą, jak na przeszywającą zimnem tematykę.
Przeciętnemu czytelnikowi trudno będzie wyobrazić sobie przeraźliwe zimno sięgające na termometrze nawet minus pięćdziesięciu stopni. A przynajmniej byłoby, gdyby nie czary autora. Ten w plastyczny i jednocześnie ujmujący sposób odkrywa przed nami „kulisy” prawdziwego mrozu. Sprawnie operując porównaniami i wygimnastykowanym, czasem niemal poetyckim językiem, przybliża nam uczucie bolących od zimna palców i nosów najbardziej, jak tylko się da. Czytając „Jakuck” nawet w upale, można się wzdrygnąć niczym na najlepszym horrorze. Złym bohaterem nie jest tu jednak przeraźliwa kreatura, duch czy psychopata w masce. To natura w czystej postaci. To okrutna strona jej osobowości, która albo hartuje, albo odbiera człowiekowi całkowitą chęć do życia.
Michał Książek odnalazł świetny klucz do opisania tej pełnej dziwów krainy. Rozłożył bowiem na części język używany przez jej mieszkańców. Od popularnych, ciekawych i charakterystycznych słów wysnuł interesujące opowieści i zarysował białe pejzaże. Autor udowodnił jednocześnie, że to właśnie w języku można odnaleźć osobowość danego narodu albo człowieka. „Jakuck” jest więc nie tylko reportażem, literacką podróżą, ale swoistym wokabularzem, który słowa zamienia w obrazy. „Język narodu to wyrażenie całego jego życia, to muzeum, w którym zebrano wszystkie skarby jego kultury i intelektu” – czytamy u Książka. Nic więc dziwnego, że Jakuci mają całą masę określeń przestrzeni i używają kilku rodzajów zaimka „tam”. Tutaj przestrzeń jest niemal bezkresna, odległości ogromne, a natrętny horyzont przytłacza tak, że można zwariować. Tak jak od zimna. Czas natomiast liczy się nie za pomocą kolejnych lat, ale kolejnych śniegów. „Zimą szum wiatru usłyszysz tu rzadko, deszczu nigdy, grom dopiero na wiosnę, za to dźwięków śniegu do woli. Skrzyp, skrzyp, skrzyp. Tak słychać biały kolor”.
Autor spędził w Jakucji kilka lat. Udało mu się nie tylko poznać geograficzną specyfikę tego regionu, przeniknąć jego język, ale i zrozumieć tutejszych mieszkańców. Im natomiast, nie raz strasznym, odpychającym, zapijaczonym lub imponująco hardym, życie przypisało niełatwy kawałek chleba. Natura stała się ich nachalną towarzyszką. Nie da się o niej zapomnieć, jakoś jej uniknąć, zamknąć się w czterech ścianach i nie myśleć o rzeczywistości na około. Charaktery i życiorysy kształtują się w Jakucku w ekstremalnych warunkach. Tutaj każdy oddech to „cios nożem”. Jak zatem oddychać pełną piersią? Jak żyć pełnią życia?
„Jakuck” nie ma swoich głównych postaci ani fabuły. To zbiór obrazów, pojęć, anegdot. Mogło by się wydawać, że książka zbudowana w ten sposób okaże się w pewnym momencie nużąca. Nic podobnego! W trakcie lektury przekonujemy się, że prawdziwymi bohaterami tej opowieści są natura i język. Jak się okazuje potrafią być oni równie fascynujący jak mityczni herosi lub skomplikowane charaktery z psychologicznych powieści. Szczególnie zarysowani piórem człowieka o dużej wrażliwości na urodę świata, spostrzegawczego gawędziarza, dla którego Jakuck nie jest tak straszny, jak fascynujący.
Na koniec ciekawostka. Wiedzieliście, że istnieje aż czterdzieści jeden rodzajów śnieżynek? Ich klasyfikacji dokonał profesor Nakaya z uniwersytetu w Hokkaido. Każdą z nich nazwał kombinacją dużych i małych liter oraz cyfr. Michał Książek opowiada o tym z charakterystycznym dla siebie urokiem: „Poczytasz trochę profesora Nakayi i wyda ci się, że oto P2b przeleciał ci przed nosem, N1a roztopił się na rękawiczce, A2d osiada na parapecie. Dosłownie litery i literki, cyfry i cyferki lecą z nieba. Jasia przywitała je z należytym szacunkiem, zadzierając głowę”. To sztuka zapisywać tak ciepłe zdania w pełnym grozy Królestwie Śniegu.
Michał Książek, Jakuck. Słownik miejsca, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013.
Dorota Jędrzejewska
* Zdjęcia zostały zrobione przez autora książki.