Agata Tuszyńska, Tyrmandowie. Romans amerykański. Recenzja.
26 października, 2012 Dodaj komentarz
Contigo Pan y Cebollas *
Ona, Mary Ellen Fox, miała 23 lata, świat i życie przed sobą, kochała się w XIX-wiecznej literaturze hiszpańskojęzycznej, była konserwatystką i, jak każda młoda kobieta, wierzyła, że jest księżniczką. Poza tym przepadała za szalami z kaszmiru, chłonęła literaturę, sztukę, uwielbiała świat mody.
On, Leopold Tyrmand, miał lat 50, dopiero co uciekł z komunistycznej Polski, napisał kilka książek, w tym kultowego „Złego”, był mężczyzną po przejściach, z pewną sławą kobieciarza; dobrze wiedział, że nie jest księciem na białym koniu. W Polsce postrzegany był jako liberał, w USA jako konserwatysta. Najczęściej do obu tych określeń dodawano przymiotnik radykalny.
Czekało na nich piętnaście wspólnych lat. Był maj 1970 roku – najlepszy czas, aby rozpocząć romans. Romans bardziej intelektualny niż namiętny. Leopold w uczuciach, a na pewno w ich wyrażaniu, był wstrzemięźliwy. Mary Ellen przyjęła taki język miłości. Lewicowa kontrkultura lat siedemdziesiątych, prawie 28 lat różnicy wieku, Rose (matka Mary), która chciała dla córki lepszej partii, apodyktyczność i bezkompromisowość sądów Tyrmanda oraz inne wzorce kulturowe kochanków –wszystko to niezbyt dobrze wróżyło perspektywom związku. A jednak przeciwności zostały pokonane. Dokładnie o tym „A jednak” jest książka „Tyrmandowie. Romans amerykański.”
Historia miłości Mary i Leopolda relacjonowana jest na dwa sposoby.
Pierwszym, dominującym zwłaszcza w opowieści o początkach związku, są listy. Ona najczęściej zwracała się do niego Lolek, czasem Lo. On nazywał ją Miskeit, co można przetłumaczyć jako Brzydula (częściej Droga niż Kochana). Listy nie są romantyczne i jeszcze mniej namiętne; są jednak bez wątpienia osobiste. Cechuje je pewien dystans, pełne są niedopowiedzeń. Obie strony, zgodnie ze swymi konserwatywnymi przekonaniami, uważały, że o pewnych rzeczach można tylko rozmawiać, nie należy pisać.
Drugim jest narracja Mary Ellen. Wspomnienia te oddziela od chwili śmierci Tyrmanda ponad 25 lat. Wystarczająco dużo, aby sobie uporządkować myśli, nabrać dystansu i ocenić dawną miłość. Tak właśnie opowiada pani Tyrmand.
Oprócz historii miłości i małżeństwa Mary i Leopolda, w książce znajdziemy dużo szczegółów z codziennego życia Tyrmanda. Począwszy od jego entuzjazmu do jazzu i Kubusia Puchatka. Przez zwyczaj częstowania amerykańskich gości bigosem i „tyrmandówką” (rodzaj nalewki, którą przyrządzał), pewien wstręt Leopolda do wydawania pieniędzy, jego manifestacyjny antykomunizm, skłonność i słabość do niewyszukanej i prostej kuchni. A skończywszy na spotkaniach ze Stefanem Kisielewski i Sławomirem Mrożkiem.
Niewątpliwą zaletą książki są faksymilia listów oraz duża ilość zdjęć Leopolda, Mary Ellen oraz osób i miejsc im bliskich.
Agata Tuszyńska, Tyrmandowie. Romans amerykański, Wydawnictwo MG, Kraków 2012.
Dominik Śniadek
* Contigo Pan y Cebolla (Z tobą chleb i cebula) – hiszpańskie przysłowie, które odpowiada polskiemu „Na dobre i na złe”.