Ota Pavel, Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe. Recenzja.
12 stycznia, 2017 Dodaj komentarz
Sport zobaczyć w ziarenku piasku
Sport nie sport, czy to nie wszystko jedno?
Najważniejsze: wysłowić coś nowego,
pisać jakoś inaczej o tym dziwnym świecie.
Ota Pavel
Dla wielu ludzi niezrozumiałe jest, że można z własnej woli przez 16 dni siedzieć po nocach, śledząc transmisje z Igrzysk Olimpijskich w Rio albo tenisowego Australian Open. Ta książka powinna rzucić nieco światła na tę sprawę. Ota Pavel, pisarz, który zasłynął m.in. poruszającym tomem opowiadań „Śmierć pięknych saren”, był jednocześnie sprawozdawcą sportowym Czechosłowackiego Radia oraz autorem reportaży-opowiadań o tematyce sportowej. Zamiłowanie do literatury pięknej pozwoliło mu uczynić z tych ostatnich perełki: połączenie sportowych historii, puentowanych nienachalnym morałem, z psychologicznymi aspektami rywalizacji, obrazem swojej epoki i portretami sportowych bohaterów. Wielkich i mniejszych. Dla Pavla bowiem sport był dziedziną życia, w której liczyła się przede wszystkim droga na szczyt, niekoniecznie jego zdobycie. To, co najpiękniejsze – pisał – tkwiło w tych miesiącach walk i rozczarowań, a nie w zdobytych medalach.
Zbiór otwiera słynna „Bajka o Rašce” – utwór, który Pavel ukończył na rok przed śmiercią (1972), a który przyniósł mu później popularność. Przypowieść o losach najsłynniejszego czechosłowackiego skoczka narciarskiego łączy w sobie urok bajki, bogatą symbolikę, poetycką wrażliwość Pavla i wyczucie językowe doświadczonego sprawozdawcy sportowego. Historia ubogiego szewskiego syna z kraju o niewielkich tradycjach narciarskich, który wystrugał sobie narty i wymarzył, że będzie latał jak gawrony, chwyta za serce także dlatego, że jest prawdziwa. Jiří Raška zdobył złoty i srebrny medal olimpijski na IO w Grenoble w 1968 roku; był pierwszym czechosłowackim sportowcem, który tego dokonał.
Dla posmakowania stylu Pavla fragment opisujący skocznię w Holmenkollen:
Pojął, że dla Norwegów Holmenkollen znaczy jeszcze więcej niż dla Czechów derby Sparta – Slavia. Dla narciarza znaczyło: zobaczyć Holmenkollen i umrzeć. Skocznia nie była daleko od Oslo, jakoś tak jak wieża widokowa na Petřínie od Wacławaka. Ale już z oddali Jirka dostrzegał wysoką do nieba, smukłą skocznię z torem najazdowym; przypominała monumentalny pomnik jakiegoś zwycięstwa albo nawet wielkiego pokoju. Była piękna niczym stająca dęba łania bądź jak biały bocian, który w dziobie trzyma czerwoną flagę Norwegii przepasaną niebieskim krzyżem skandynawskim.
Kolejne utwory są utrzymane w nieco mniej lirycznej tonacji. Bardziej niż bajkami stają się przypowieściami, nośnikami uniwersalnych sportowych prawd i wartości. Takie są historie: czechosłowackich alpinistów (para Radovan Kuchař i Zdeno Zibrín), którzy zdobyli alpejski Eiger, wchodząc nań od północnej ściany, najtrudniejszym przejściem; czechosłowackiej mistrzyni olimpijskiej w gimnastyce, Evy Bosákovej, która przed startem na IO w Rzymie miała problem z wytrenowaniem „najprostszego” salta w tył; a wreszcie legendarnego biegacza Emila Zátopka, „Czeskiej lokomotywy” – jedynego lekkoatlety, który na tych samych IO wywalczył złote medale na dystansach 5 i 10 km, a także w maratonie (Helsinki ‘1952).
O samych sportowcach Pavel pisze z czułością. Jest dla nich wyrozumiały, nie wypomina błędów, momentów brawury i niedoskonałości. Wie, że bohaterami sportowych aren byli jedynie przez chwilę, po czym wracali do normalnego życia. A życie to nie było usłane różami, sławą i pieniędzmi, jak życie wielu współczesnych gwiazd sportu. Tak było choćby z kolarzem Janem „Honzą” Veselim, triumfatorem Wyścigu Pokoju z 1949 roku, którego po nieudanym starcie osiem lat później uznano za zdrajcę narodu i odebrano przywileje oraz tytuł Zasłużonego Mistrza Sportu.
W to samo południe buja się na ugiętych kolanach na dalekim skraju lotniska jeden z młodziutkich pilotów. Od czasu do czasu podnosi ręce do rozczochranych włosów, wygląda to, jakby mały chłopiec bawił się w samoloty, aż dziw, że nie biega w kółko z rozpostartymi jak skrzydła rękoma – pisze Pavel o czechosłowackim pilocie Ladislavie Bezáku, mistrzu świata w lotnictwie akrobatycznym z 1960 roku, który jedenaście lat później zbuduje swój samolot i, ostrzelany po drodze przez czechosłowackie lotnictwo wojskowe, wywiezie na jego pokładzie żonę i czwórkę dzieci z komunistycznego reżimu do Norymbergi, a następnie ułoży sobie życie w Kanadzie.
Dla Pavla ważne są również aspekty czysto sportowe. Ze znawstwem potrafi rozwodzić się nad techniką biegu, rolą peletonu w wyścigu kolarskim, gimnastycznymi figurami na równoważni, meczem hokeja na lodzie i piłki ręcznej. Kto siedzi w temacie głębiej, z pewnością doceni wiedzę czechosłowackiego pisarza.
Pozostałym polecam utwór pt. „Dwaj bracia” – prawdziwą historię rodzeństwa Franty i Zdenka Tikalów. Ten drugi wyemigrował pod koniec lat 40. do Australii i przez kilkanaście lat nie miał możliwości na spotkanie z rodziną. W 1960 roku bracia zagrali naprzeciw siebie w USA, podczas IO w Squaw Valley. Franta reprezentował Czechosłowację, Zdeno Australię. Wynik był sprawą oczywistą, ale drugorzędną. Sport połączył ludzi, jak to powinien robić.
Bohdan Tomaszewski, legendarny polski dziennikarz, sprawozdawca sportowy i autor kilku książek, mawiał, że sport to najważniejsza dziedzina życia spośród tych najmniej ważnych. Ota Pavel na pewno by się zgodził.
Ota Pavel, Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe, przeł. Justyna Wodzisławska, Dowody na Istnienie, Warszawa 2016.
Rafał Niemczyk
* Zdjęcia pochodzą z archiwów Czechosłowackiej Telewizji.