Jeffrey Archer, Ale to nie wszystko. Recenzja.


Jeffrey Archer opowiada

Baron Jeffrey Howard Archer, potomek wpływowego rodu angielskiej arystokracji – Archer Weston-super-Mare – to były polityk, w młodości aktywny lekkoatleta (jako student biegał na 100 metrów w reprezentacji Wielkiej Brytanii). W pewnych kręgach typowany nawet jako następca premier Margaret Thatcher. Odszedł z polityki, gdy został skazany za utrudnianie pracy wymiaru sprawiedliwości. W 1992 roku otrzymał tytuł szlachecki. Poświęcił się wtedy karierze pisarza. W jego dorobku znajduje się głównie proza sensacyjna z wątkami kryminalnymi.

Jeffrey Archer debiutował w 1976 roku powieścią „Co do grosza”, która zdobyła w Wielkiej Brytanii dużą popularność. Trzy lata później książka „Kain i Abel” stała się już światowym bestsellerem, a obydwie zostały zekranizowane jako seriale telewizyjne. Późniejsze dzieła (m.in. „Córka marnotrawna”, „Pierwszy między równymi”, „Sprawa honoru”, „Na kocią łapę”) ugruntowały pozycję pisarza, który do prawie dwudziestu powieści dorzucił cztery zbiory opowiadań i dwie sztuki teatralne. Nakład książek Archera przekroczył na całym świecie 100 milionów egzemplarzy. Co sprawiło, że Brytyjczyk stał się tak lubianym i poczytnym autorem?

Zbiór opowiadań z 2010 roku jest bardzo charakterystyczny dla pisarza.
To piętnaście historii, w których bohaterowie są częstokroć reprezentantami wyższych sfer. Każdy z nich ma jakąś opowieść, a dziesięć z nich stworzonych jest na podstawie autentycznych zdarzeń, które pisarz zasłyszał podczas podróży po świecie.
Mamy tu starego milionera, do którego majątku chce dobrać się piękna, ale chciwa i pusta blondynka, przekwalifikowana w tym celu na pielęgniarkę; złodziejkę antyków podającą się za znaną piosenkarkę; mężczyznę, którego marzeniem jest wstąpienie do prestiżowego klubu golfowego, a które to plany przerywa brutalnie wybuch wojny; dyplomatę-nieudacznika z politycznej rodziny wyruszającego na bezludną wyspę; irlandzkich inwestorów pechowo lokujących swój kapitał w pewnej miejscowości na Majorce czy potomka hinduskiego maharadży, który wbrew woli ojca decyduje się na mezalians. Do wyboru, do koloru.

Prosty, przejrzysty język, jakim Archer posługuje się, tworząc swoje opowieści, jest wielką zaletą wśród czytelników traktujących książki jako formę rozrywki i odskoczni od rzeczywistości. Prawie całkowity brak opisów, metafor czy porównań sprawia, że opowiadania Archera czyta się szybko, łatwo przestawiając się na sprawny pisarski styl, jaki proponuje nam pisarz.

„Ale to nie wszystko” to połączenie „lżejszych” opowiadań Agathy Christie (powiedzmy tych z panną Marple w roli głównej) z zaskakującymi puentami, jakimi czarował widzów choćby Alfred Hitchcock w swoich krótkich serialach. Uważny czytelnik rzadko jednak poczuje się zbity z tropu – zakończenia opowiadań Archera są ciekawe, ale przewidywalne i raczej nie „wbijają w ziemię”. Nie ma w nich niesamowitego klimatu, znanego z dzieł swojego wielkiego szkockiego poprzednika sir Arthura Conan Doyle’a; nie ma chwil napięcia, jakie cechują opowiadania grozy mistrza krótkiej formy literatury popularnej – Stephena Kinga.
Jest za to niezobowiązująca zabawa, która na pewno niejednemu z was przypadnie do gustu. Dla tych, którzy od literatury oczekują czegoś ponad – może to być troszkę za mało.

Jeffrey Archer, Ale to nie wszystko, tłum. Danuta Sękalska, wyd. Rebis, Poznań 2010.

Rafał Niemczyk