Andrzej Czyżewski, Piękny dwudziestoletni. Biografia Marka Hłaski.


Obyś żył w ciekawych czasach

Marek Hłasko: pisarz i symbol. „Młody gniewny”, niepokorny, „polski James Dean”, „buntownik bez powodu”, postać barwna, utożsamiana z wykreowanymi przez siebie bohaterami literackimi, bon vivant, amant, kobieciarz, uwodziciel, samotnik, twardziel. Tylko czy – i jeśli tak, to w jakiej mierze – to prawda? Trudno znaleźć osobę z polskiego świata literackiego bardziej zniekształconą przez własną legendę. Nawet Tyrmand i Gombrowicz zostają daleko w tyle.

„Piękny dwudziestoletni” jest próbą odnalezienia prawdziwego obrazu Hłaski, choć niestety również nie pozbawioną retuszowania. Wyłania się z niej człowiek nade wszystko bardzo wrażliwy, obdarzony ogromną ciekawością innych ludzi, interesujący, lecz także uparty, schematyczny i dosyć nieskomplikowany. Postać w pewnym sensie tragiczna, zakładnik i swojego charakteru, i czasów, w jakich przyszło mu tworzyć i żyć. Osoba szczera, nawet odrobinę naiwna, pełna wiary w dobro, sprawiedliwość i przede wszystkim – drugiego człowieka, ale lubiąca kreować się, grać kogoś innego oraz konfabulować swą historię; przy tym mocno bezkompromisowa, nie szukająca łatwych mieszczańskich rozwiązań i nie chodząca na skróty. Człowiek w jakiejś mierze przegrany, niewygodny, skazany na samotność i wypędzenie. Jeśli twardy, to przez siłę, z jaką zmagał się z własnym losem. Jeśli gruboskórny, to dopiero po tym, jak mu tę skórę skutecznie wygarbowano. Ale też egocentryk wstydzący się swego skupienia na sobie, uciekający przez to w różne, czasem karkołomne sposoby zwracania na siebie uwagi, jak np. hipochondria. Wreszcie mężczyzna dążący do stabilizacji życiowej, szukający miłości, zbyt jednak młody na życiowe kompromisy, zbyt dumny na ustępowanie, zbyt wolny i niezależny jak na komunistyczną Polskę.

Marek Hłasko: pisarz i symbol

Marek Hłasko: pisarz i symbol

Urodzony w 1934 roku w Warszawie Marek Hłasko nie miał szczęścia ani do okoliczności życia, ani do ludzi, którzy go otaczali. Spóźniony do pokolenia apokalipsy spełnionej, nie brał czynnego udziału w walkach II wojny światowej, stał obok jako dziecko i patrzył na koszmar getta warszawskiego, na heroizm i hekatombę Powstania Warszawskiego. Dla kilkuletniego chłopca, półsieroty pozbawionego ojca, nie mogło to być łatwe i musiało odcisnąć swoje piętno.

Potem podążył wraz z matką śladem innych uchodźców ze spalonego miasta. Najpierw do Częstochowy, gdzie doczekał końca wojny, potem na Górny Śląsk (Chorzów-Batory), by przez Białystok trafić wreszcie na nieco dłużej do Wrocławia. Tu, jakby nie mało było kłopotów z trudnym powojennym życiem, pojawił się konflikt z ojczymem, nowym partnerem Marii Hłasko.

Niełatwo zrozumieć i tamte relacje, i owe powojenne czasy. Ocaleni byli przecież na wpół martwi, każdy na swój własny sposób. Dodatkowo obciążeni różnym doświadczeniem i mądrością życiową, która bardzo często zupełnie nie współgrała z rzeczywistością stalinowskiego reżymu. Marek tymczasem dorastał, a ten wiek ma swoje prawa i swój bunt. Pod koniec szkoły podstawowej przyszło przesilenie. Dość powiedzieć, że przyszły pisarz otrzymał trzy roczne oceny niedostateczne (w tym z języka polskiego).

Rozwiązaniem miała być szkoła z internatem w Legnicy. Była tak naprawdę wykluczeniem. Takich odsunięć miało go w późniejszym życiu spotkać więcej. Radzić sobie musiał, to i sobie poradził, lecz nie był to jego własny wybór. Szkołę podstawową skończył, średniej już się nie udało. Życie kusiło, charakter powodował bunt. Zabrakło poczucia przynależności. Potem były różne prace: w Stoczni Rzecznej we Wrocławiu, jako szofer przy zwózce drewna z gór.

Matka z ojczymem przenoszą się do Warszawy, Marek Hłasko też, tylko już raczej jako satelita domu, a nie jego normalny mieszkaniec. Przyszły pisarz podejmuje prace jako kierowca, w kilku firmach. Sam jednak czuje, że to nie jego świat, że jest na to zbyt wrażliwy. Jak każdy młody mężczyzna szuka potwierdzenia swej wartości w osiągnięciu sukcesu. Coraz śmielej zaczyna pisać. Z typową dla młodego wieku brawurą i odwagą. Zaczyna bowiem od powieści. Nawiązuje kontakt ze środowiskiem literackim, zwłaszcza z Bohdanem Czeszko i Igorem Newerly, którzy udzielają mu pierwszych rad i stają się w pewnej mierze jego protektorami.

Jest rok 1953. Wydaje się, że ktoś taki jak on, dziewiętnastoletni  chłopak, niedawno jeszcze kierowca, prawie robotnik, jest jak najlepiej widziany przez ówczesne władze jako pisarz i głos młodego pokolenia. Dostaje zielone światło, jak również pomoc w formie stypendium oraz możliwość publikowania w prasie, z której z różnymi efektami korzysta.

Wkrótce jego proza zdobywa sobie uznanie. Najpierw w samym środowisku artystycznym. Potem wśród czytelników. Hłasko nawiązuje pierwsze w pisarskim świecie znajomości i przyjaźnie. Jest człowiekiem dającym się lubić, posiadającym pewien czar osobisty, przyciągającym innych ludzi. Nie zawsze w konwencjonalny sposób. Rozkochuje w sobie połowę ówczesnych pisarzy, tę połowę homoseksualną. Potem usłyszy jakoby to właśnie dzięki protekcji takich jego wielbicieli, jak Jerzy Andrzejewski, Wilhelm Mach, Stefan Łoś, Stanisław Dygat, Zygmunt Mycielski czy Jarosław Iwaszkiewicz osiągnął swą pisarską pozycję.

Stosunkowo łatwo jednak stał się prozaikiem rozpoznawalnym i znanym, szybko również zaadaptował się do sposobu życia ówczesnej elity świata pisarskiego, co wtedy oznaczało spożywanie sporej ilości alkoholu. Pomimo zmian w życiu cały czas robi dwie rzeczy, które wydają się być osnową całego jego dorosłego życia: pisze i kocha (a raczej próbuję miłość znaleźć u coraz to nowych kobiet). Jedno i drugie czyni z pasją, bez kalkulacji. Jedno i drugie w jakiejś mierze doprowadzi do przegranej.

W 1955 roku poznaje Hankę Golde, jedną z trzech najważniejszych kobiet, które pojawiły się w jego życiu. Sam potem o tym napisze: (…) kochałem się w życiu tylko jeden raz: było to jedenaście lat temu i potem już nigdy nie kochałem nikogo ani przez minutę; mimo iż bezustannie starałem się stworzyć sobie złudzenia.

Marek Hłasko z Sonją Ziemann, Niemcy 1958 (fot. Biblioteka Uniwersytecka UMK)

Marek Hłasko z Sonją Ziemann, Niemcy 1958 (fot. Biblioteka Uniwersytecka UMK)

Oprócz uznania i nagród dostaje przydział na mieszkanie. Jego jedyne własne lokum w całym życiu (sic!). Przychodzi odwilż roku 1956, w związku z tym lub po prostu z powodu dojrzewania literackiego Hłasko zmienia ton swej prozy. Pojawia się w nim krytyka, a nade wszystko prawda o otaczającej rzeczywistości. Czuje, że może sobie na to pozwolić. Posiada pozycję. Staje się w pewien sposób sławny; jest obficie drukowany, powstają filmy na podstawie jego opowiadań. Podczas realizacji jednego z nich, „Ósmego dnia tygodnia”, poznaje swą przyszłą żonę Sonję Ziemann. W styczniu 1958 roku dostaje Nagrodę Literacką Wydawców, przyznaną po wojnie pierwszy raz; to duże wyróżnienie.

Wkrótce, bo 21 lutego 1958 roku, wyjeżdża do Paryża. Trudno rozstrzygnąć, czy miała być to wycieczka czy ucieczka; albo może sprytna prowokacja, czyli po raz kolejny wykluczenie i odsunięcie, przestał bowiem odpowiadać komunistycznej władzy. Szczegóły podane przez Czyżewskiego dopuszczają każdą ze wspomnianych interpretacji.

W Paryżu szybko i łatwo nawiązuje stosunki ze środowiskiem paryskiej „Kultury”. Zatrzymuje się w Maisons-Laffitte, wkrótce wydaje u Giedroycia dwa utwory: „Następnego do raju” oraz odrzucone przez cenzurę w kraju „Cmentarze”. Następstwem tego jest kampania mająca zdyskredytować go jako pisarza i człowieka w Polsce. Coraz bardziej oczywiste staje się to, że do ojczyzny nie wróci. Wstępnie akceptuje taki stan rzeczy. Jest młody, jak na pisarza bardzo młody, pełen wiary w siebie, ciekawy świata, może trochę obrażony lub zniesmaczony tym, co dzieje się w Polsce.

Nawiązuje współpracę z wydawnictwem Kiepenheuer&Witsch w Kolonii, powstają tłumaczenia jego prozy na wiele języków. W życiu osobistym kontynuuje związek z Sonją Ziemann. Z tego powodu dosyć często bywa w Niemczech, Szwajcarii, Austrii. Podróżuje po Europie. Cały czas pisze, ukazują się jego kolejne książki.

Mimo to coraz bardziej brakuje mu Polski, sam pisze: Postanowiłem powrócić do Polski, bo jestem przekonany, że pisarz pozbawiony ojczyzny traci swoją zdolność pisarską. Podejmuje próby powrotu do ojczyzny. Przez pewien czas sądzi, że jest to możliwe. Władza komunistyczna gra z nim kotka i myszkę, zwodzi go, czyni niejasne obietnice, pozwala wierzyć w wydumane nadzieje, choć decyzja o zakazie powrotu dla Hłaski została już podjęta i jak się wydaje, inna być nie mogła.

W 1960 roku po raz pierwszy odwiedza Izrael, będzie to miejsce – po tym jak ostatecznie utraci możliwość powrotu do Polski – najbardziej mu bliskie i ulubione. Tam zostawi kilkoro przyjaciół i miłość niespełnioną, zakazaną, Esther Steinbach, do której wielokrotnie będzie tęsknił, czego ślad odnaleźć można w jego korespondencji. Izrael nomen omen stanie się w pewnym sensie jego Ziemią Obiecaną. Odwiedzi go jeszcze dwa razy.

Wraca do Europy; 20 lutego 1961 roku żeni się z Sonją Ziemann.  Nie było to małżeństwo ani udane, ani spełnione. Przyniosło w jakiejś mierze stabilizację życiową, ale również pobyty w szpitalach psychiatrycznych. Pogłębiło problemy z nadużywaniem alkoholu oraz lekomanię. Być może problem tkwił w samym Hłasce, w jego zbyt dużych oczekiwaniach względem kobiety mającej z nim żyć; być może zwykłe zderzenie cywilizacji lub konflikt dwóch artystycznych dusz.

W 1965 roku autor „Pętli” rozstaje się z żoną, nie potrafi sobie znaleźć miejsca w Europie. Jest najpierw w Paryżu, tam spotyka się z Esther, potem w Londynie, gdzie poznaje Romana Polańskiego i Gene Gutowskiego – obaj ułatwiają mu wyjazd do Stanów Zjednoczonych, który następuje 22 lutego 1966 roku.

Osiada w Kalifornii, poznaje Krzysztofa Komedę, przyjaciela i kompana. Spełnia marzenie towarzyszące mu od dziecka: uczy się pilotażu samolotów. W międzyczasie dochodzi do wypadku, w którego następstwie Komeda traci życie. Hłasko obwinia się o to. Emigracja amerykańska autora „Sowy, córki piekarza” trwa trzy lata i jest to zdecydowanie najsłabiej opisany okres w książce Czyżewskiego.

20 kwietnia wylatuje po raz trzeci do Izraela. Jak się wydaje, podejmuje decyzję pozostania tu. Ponownie spotyka się z byłą żoną, jak również z Esther. Wraca do Europy, aby załatwić sprawy związane z filmem powstającym na podstawie jego opowiadań. Zatrzymuje się w Wiesbaden u przyjaciela H.J. Bobermina; u niego w mieszkaniu w nocy z 13 na 14 czerwca 1969 umiera. Oficjalnie stwierdzoną przyczyną zgonu było przedawkowanie środków nasennych w połączeniu z alkoholem. Taką wersję podaje autor „Pięknego dwudziestoletniego” i taka pewnie jest prawda. Choć jak w każdym przypadku śmierci młodego artysty konstruuje się różne dziwne i tajemnicze alternatywne wersje zdarzeń.

Marek Hłasko - portret Zbigniewa Kresowatego

Marek Hłasko – portret Zbigniewa Kresowatego

Marek Hłasko żył lat trzydzieści pięć, było to na pewno życie bardzo ciekawe, z dużą ilością wydarzeń i osób, ale też tragiczne, bo w pewnej mierze wbrew intencjom głównego zainteresowanego. Takie, które w pewnym momencie wymknęło się spod kontroli, i toczyło się tak jak chciało, a Hłasko robił dobrą minę do złej gry, miotany w miejsca i sytuacje, których sam nie pragnął. Paradoksem jest, że osoba tak bardzo otwarta na ludzi i od tych ludzi uzależniona w gruncie rzeczy była samotna; że nie potrafiła utrzymać żadnej z kobiet lub przyjaciół na tyle skutecznie, aby otrzymać od niej pomoc i nie zginąć. Powtórzę niezbyt piękne za to prawdziwe zdanie: Radzić sobie musiał to i sobie poradził, lecz nie był to jego własny wybór. I właśnie na tym polegała twardość i siła legendarnego pisarza.

Tak w wielkim skrócie przedstawia autora „Następnego do raju” Czyżewski. Czy to cała prawda o życiu Marka Hłaski? Nie. Cała legenda Marka Hłaski? Również nie. Wobec tego co? Raczej dosyć uporządkowany zarys życia autoraPięknych dwudziestoletnich”. Dodajmy, że monumentalny bo niemal 600-stronnicowy zarys (sic!). Próba zmierzenia się z legendą, jaką stworzył on sam oraz inni ludzie, nie zawsze mający ku temu odpowiednie kwalifikacje i czyniący to powodowani różną, bywało iż nieszlachetną, motywacją. Chęć odkłamania pewnych stereotypów i mitów. Książka bez wątpienia napisana z dużą rzetelnością, ze sporym zaangażowaniem, lecz również w sposób mało literacki oraz niezbyt dociekliwie. Sporo tu tzw. prawd oczywistych, samo przez się rozumiejących. W wielu miejscach natykamy się na rafy „białych plam” w życiorysie; dosyć denerwujące bywa powtarzające się zdanie Czyżewskiego: Już nie ma kogo zapytać, choć przecież bez wątpienia jest szczere. Podczas lektury odniosłem wrażenie, że o pewnych kwestiach, jak choćby związki erotyczne Marka Hłaski zarówno z kobietami jak i mężczyznami, autor nie bardzo chciał pisać, a jeśli już to czynił, to raczej z kronikarskiej obowiązkowości i w sposób raczej ogólny i dyskretny. Hłasko jest tu często pokazywany jako osoba kulturalna, dobrze wychowana, która może czasem pozuje na chamskiego brutala, która – zdarza się – zbyt dużo pije, ale dlatego, że namawiają ją niecni znajomi… Nie chcę skrzywdzić Andrzeja Czyżewskiego, tym bardziej że doceniam jego gigantyczną pracę i równie duże zaangażowanie, oraz wiele lat życia, które poświęcił na napisanie, a potem uzupełnianie tej książki, ale może niedobrze, gdy chce się jednocześnie ocalić pamięć i prawdę o pisarzu oraz w jakiś sposób obronić dobre imię człowieka ze swojej rodziny…

Piszę te słowa niechętnie i zdecydowałem się na ich umieszczenie z dwóch powodów: po pierwsze Czyżewski prosi o uwagi z lektury, po drugie sam mocno krytykuję książkę Barbary Stanisławczyk „Miłosne gry Marka Hłaski”. Nie bronię tej pozycji, nie mam podstaw, obie książki czytałem, lecz przecież nie dysponuję odpowiednią wiedzą mogącą pozwolić mi rozstrzygać kwestie merytoryczne. Mówię jedynie o swoich odczuciach i pragnieniach czytelniczych.

Popiersie Marka Hłaski w Alei Sław w Kielcach (fot. Paweł Cieśla)

Popiersie Marka Hłaski w Alei Sław w Kielcach (fot. Paweł Cieśla)

Opisywana tu książka jest wydaniem trzecim (wcześniejsze to lata 2000 i 2005), znacznie rozszerzonym, wyposażonym w zdjęcia i faksymile dokumentów oraz korespondencji – moim zdaniem niewystarczająco wyposażonym jak na tak monumentalną pozycję (często też dostajemy serię kilku poklatkowych zdjęć np. strona  187 i 212 oraz 481-482). Za to książka wydana porządnie, w dobrej twardej oprawie, mimo sporych wymiarów wygodna w lekturze. Mankamentem są również literówki i dosyć wątpliwej stylistycznie lub gramatycznie konstrukcji zdania, jak: Między te domki wtłoczono bloki. W jednym z nich, z przedszkolem w parterze było to Marka mieszkanie. Lub Była to matka ojca, który odszedł z domu jeszcze przed swoją śmiercią. Ogólne wrażenie redakcji książki jest jednak dobre. Dużą zaletą są znajdujące się na końcu: „Indeks osób” i „Kalendarium życia Marka Hłaski”.

Bez wątpienia jest to pozycja podstawowa i fundamentalna w Hłaskografii, zawierająca w sobie ogromną liczbę faktów, sumiennie udowodnionych, zobrazowanych często opiniami kilku osób, mających odzwierciedlenie w korespondencji i dokumentach. Książka stawiająca sobie za podstawowy cel dotarcie do prawdy. Efekt solidnej pracy historyka i faktografa.

Andrzej Czyżewski, Piękny dwudziestoletni. Biografia Marka Hłaski, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.

Dominik Śniadek