Olivier, Jérôme i Anne-Claire Jouvray, Lincoln 3 (komiks). Recenzja.
26 września, 2014 2 Komentarze
Rewolucja na krzywy ryj
To nie pierwsze nasze spotkanie z Lincolnem, dlatego tytułem wstępu przypomnijmy, że…
1. Komiksowy Lincoln ma niewiele wspólnego z prezydentem Abrahamem Lincolnem, choć co bardziej uparci zaliczą na poczet ich podobieństw dość pociągłą twarz.
2. Lincoln-kowboj ma wiecznie wykrzywiony ryj, ponurą minę i nosi za sobą cień traumatycznego dzieciństwa. Prawie wszystko go wkurza, klnie jak szewc, lubi się uchlać i od czasu do czasu zaliczyć jakąś panienkę.
3. Towarzyszący mu w podróży karzełkowaty, dobroduszny, choć nieco ciapowaty Bóg obdarzył go za to niewybrednym poczuciem humoru.
4. Z lekcji religii wiemy, że gdzie Bóg, tam i Diabeł, dlatego ten ostatni z godnym lepszej sprawy uporem depcze naszej parze po piętach.
Po więcej szczegółów dotyczących dwóch pierwszych tomów „Lincolna” odsyłam TUTAJ.
Meksykańska rewolucja w westernie była przerobiona bardzo solidnie. „Dzika banda” Sama Peckinpaha (1969) z finałową sceną rzezi do dziś pozostaje jednym z westernów wszech czasów, inspirując kolejne zastępy reżyserów z Quentinem Tarantino na czele. Bliski nam powinien być również „Zawodowiec” Sergio Corbucciego (1968), gdzie głównym bohaterem – najemnikiem przybywającym do ogarniętego rewolucyjnym szałem Meksyku – jest Kowalski, typ skądinąd jednocześnie cwany i urokliwy.
Autorzy „Lincolna”, rodzeństwo Olivier, Jérôme i Anne-Claire Jouvray, nawiązują do klasyki często i gęsto. Mamy tu zatem „dobrych” rewolucjonistów i „złych” rządowych żołdaków (czasem dochodzi do standardowego odwrócenia ról), ciemiężonych wąsatych rolników, hacjendy i obozy dla imigrantów, a także motyw „kreta” wprowadzonego w szeregi wroga.
„To nie miejsce, gdzie można zgrywać kowboja” – usłyszy od żołnierzy Lincoln, na co wypali w swoim stylu: „Sram na to. Jesteśmy w Ameryce – to wolny kraj i można strzelać, do kogo się chce i kiedy się chce”. „Lincoln” to bowiem komiks, w którym największa dawka humoru zawiera się w dowcipnych dialogach. Humor sytuacyjny stanowi zazwyczaj tylko dopełnienie tła. Jouvrayowie kpią nie tylko z „amerykańskiej ery postępu” i pokłosia konfliktów kolonialnych, nie wahając się szydzić z Ameryki współczesnej. Rozbrajająca jest scena, w której skośnooki Amerykanin z zacięciem poluje na nielegalnych meksykańskich imigrantów, aby wygnać „zapchleńców” ze swej „ojczyzny”. A jednak żeby nie było tendencyjnie, w drugiej części albumu pojawia się „francuski piesek”, rodak autorów, miłośnik marksizmu i rewolucji od strony… teoretycznej. Jouvrayowie dokładają więc komu popadnie.
No a gdzie tu Lincoln? Jak zwykle: ma wszystko w nosie i chce się tylko odciąć, ale im bardziej się stara, w tym większe wdeptuje gówno. A wszystko tym razem przez kobietę – Palomę la Saldenę, piękna przywódczynię grupy rewolucjonistów. „Ej no, ja nie jestem bohaterem tak jak ty. Kiedy wszystko się wali, ja po prostu zwijam manatki i się zmywam!” – tłumaczy Lincoln, ale oczywiście nadaremno. Babie możesz tłumaczyć, pomyśli, a że się ciutkę zabujał, nie będzie lekko mu się z tego wszystkiego wykaraskać.
Lincoln 3, Olivier (scenariusz), Jérôme (rysunki) i Anne-Claire (kolory) Jouvray, tłum. Katarzyna Sajdakowska, wyd. timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2013.
Rafał Niemczyk
Uwaga! Komiks można sobie kupić TUTAJ.