Lauren Beukes, Zoo City. Recenzja


Zoo_City_okladkaZa kratami miasta zwierząt

Johannesburg. Joburg. Jozi. eGoli, czyli Miejsce Złota. Zoo City. Miasto wielu imion oraz wielu twarzy. Stolica prowincji Gauteng w zagłębiu Witwatersrand. Największe miasto Republiki Południowej Afryki. Metropolia skupiająca na całym obszarze aglomeracji, jak podają nieoficjalne źródła, przeszło osiem milionów ludzi, choć wyliczenie dokładnej liczby tych, którzy koczują na przedmieściach, jest nawet w przybliżeniu niemożliwe. Miasto skrajności, wieżowców, kopalń złota, slumsów, diamentów, czarowników, przemysłu, show-biznesu. Afrykański Nowy Jork. To tutaj w 1976 roku urodziła się Lauren Beukes i, oglądając od środka życie tętniące w sercu południowoafrykańskiego kolosa, wpadła na pomysł wykreowania świata „Zoo City” – sensacyjnej intrygi w konwencji urban fantasy.

„Urban fantasy (…) to utwory, w których magia wśród kwadrofonicznego łomotu rock and rolla i ryku Harleyów wkracza do betonowo-asfaltowo-neonowej dżungli naszych miast. Magia wkracza. Wraz z nią wkraczają mieszkańcy magicznych krain. Najczęściej po to, by cholernie narozrabiać” – pisze nasz krajowy spec od literatury fantasy i jej podgatunków, Andrzej Sapkowski, autor m.in. sagi o wiedźminie i trylogii husyckiej. „Zoo City” wpisuje się w tę konwencję wręcz wzorcowo.

Johannesburg_dzielnica_biznesowaJoburg Lauren Beukes to połączenie splendoru zindustrializowanej metropolii, świata bogaczy, inwestorów, drapaczy chmur, modnych restauracji dla gwiazd tudzież gwiazdeczek popkultury z ogonem w postaci dzielnic nędzy, rozwalających się gett, przestępców, żebraków, narkomanów, wszelakiej maści kombinatorów i przekręciarzy. Wygląda to trochę tak, jakby wrzucić do jednego kotła dajmy na to Bombaj i Moskwę, porządnie zamieszać i przyprawić afrykańską egzotyką, duchami, czarną magią, piętnem przodków i potężnych czarowników-sangomów. Z przeszłością i teraźniejszością naznaczoną widmem apartheidu, gdzie podziały rasowe zastąpiły nowe podziały – społeczne i biologiczne. Bo podziały, podobnie jak świat, idą z duchem czasu i postępu.

Główna protagonistka, pełniąca jednocześnie w powieści funkcję narratorki, 32-letnia Zinzi December, na której ciąży odpowiedzialność za śmierć brata, została zanimalizowana. Wyrażając się bardziej „fachowo”, stała się aposymbiontem. Oznacza to, że jest złączona na śmierć i życie dziwną więzią ze swoim zwierzęciem, którym jest Leniwiec. Ludzie są naznaczani stygmatem animalizacji najczęściej w wyniku popełnienia poważnego przestępstwa, choć zdarzają się od tej reguły odstępstwa. Dlatego też ich status społeczny jest bardzo niski, są pogardzani i odtrącani, padają nawet słowa, iż są „gorsi od hinduskiej kasty pariasów”. Zdarza się jednak, że zanimalizowani obdarzeni są pewnymi magicznymi talentami, nazywanymi tajemniczo mashavi.

Pani Grudzień posiada zdolność tropienia zaginionych przedmiotów – jest to z jednej strony dar, dzięki któremu zarabia na życie (w międzyczasie pełniąc rolę internetowej naciągaczki); z drugiej strony to przekleństwo, które wpędzi ją w ogromne tarapaty. Czując karmę zgubionych rzeczy, dostrzega też nici, które wiążą je z właścicielami. Kiedy złamie swoją żelazną zasadę i zdecyduje się na odszukanie za pomocą mashavi zaginionej dziewczynki, jej życie nigdy już nie powróci na dawne tory.

Pierwszoosobowa narracja zastosowana przez Lauren Beukes jest wzbogacana przez mozaikę informacji rodem ze współczesnych mediów: stron i forów internetowych, e-maili, artykułów z gazet, definicji słownikowych. Z ich pomocą głębiej wnikamy w strukturę świata „Zoo City”, poznając niezwykłe mechanizmy, które nim rządzą. Język autorki jest „dostosowany” do świata powieści: nie ma w nim fajerwerków, żadnych wyszukanych metafor; styl jest informacyjno-reporterski, miejscami lekko toporny, choć wzbogacony o cięte odzywki, szorstkie, a czasem wulgarne porównania i teksty rodem z ulicy. Dla jednych będzie to wada, dla drugich zaleta. Klimatyczne są za to opisy urban-lokacji oraz nawiązania do afrykańskiej sztuki.

Johannesburg_panorama

Na tle świetnie skonstruowanego świata – molocha rodem z XXI-wiecznego kryminału noir, którego ciemne uliczki i ścieki pełne są bandziorów i barbarzyńców, nieco słabiej prezentuje się intryga. Akcja prowadzona jest dość wartko, ale pozbawiona jest rzucających na kolana zwrotów czy zaskakujących wątków prowadzonego przez Zinzi śledztwa. Bohaterowie nie posiadają złożonych portretów psychologicznych, choć będąc ofiarami patologicznego ustroju, nie są „czarno-biali”. Autorka, zgrabnie operując ich losami, zwraca za to skutecznie uwagę na problemy i tragedie, które nie przestają trapić afrykańskiego świata – nawet tego uznanego za „przereformowany” na zachodnią modłę cywilizacyjną.

„Zoo City” w 2011 roku zostało uhonorowane Arthur C. Clarke Award, a to nagroda nie byle jaka. Na podstawie powieści ma powstać także scenariusz filmowy – prawa do produkcji zostały już zakupione. Dla wielbicieli urban fantasy, a takich u nas nie brakuje, będzie to z pewnością smakowity kąsek.

Lauren Beukes, Zoo City, przeł. Katarzyna Karłowska, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2012.

Rafał Niemczyk