Christopher Dell, Potwory. Bestiariusz. Recenzja
5 marca, 2012 Dodaj komentarz
Jest czym straszyć
Każda epoka, od antyku po współczesność, miała swoje zastępy potworów. Rodowód tychże zawierał się już w ściennych malowidłach czy prostych werbalnych przekazach praprzodków człowieka, a później w mitologiach i podaniach ludowych, wierzeniach religijnych tudzież przeróżnych tekstach literackich, dziełach malarskich czy rzeźbiarskich. Bóstwa ze zwierzęcymi łbami, minotaury, cyklopy, centaury, harpie, wilkołaki, morskie potwory, syreny oraz bardziej współczesne nam poltergeisty, zombie i potwory najnowszego miotu – kosmiczni intruzi, których struktura często (choć nie zawsze) nie jest powiązana z żadnymi znanymi wcześniej przekazami i schematami.
W „Teogonii” Hezjoda, napisanej gdzieś ok. 700 r. p.n.e., odnajdujemy opis narodzin potworów obecnych w kulturze starożytnych Greków. Wedle słów tego zasłużonego helleńskiego epika, przedstawiony obraz objawił mu się podczas wypasania trzody w Beocji u podnóża Helikonu – siedziby muz. A trzeba przyznać, że objawienie owo było silne i – nomen omen – potworne. Pierwsze prapotwory powiła Echidna, pół-wąż, pół-nimfa, a skład tego straszliwego trio musi robić wrażenie nawet na współczesnych. To piekielny trzygłowy pies Cerber, wielogłowy wąż wodny – znany szerzej jako Hydra lernejska (padła później ofiarą jednej z prac Herkulesowych), a także zwierzęca hybryda pod postacią „zagadkowego” i szalenie groźnego Sfinksa.
Nadrzędną kulturową i społeczną rolą starożytnych potworów było tłumaczenie ludziom dziwnych zjawisk, zaspokajanie potrzeby nadprzyrodzonego (ta funkcja pozostała w sztuce po dziś dzień) oraz uplastycznienie odwiecznej walki Dobra ze Złem, Porządku z Chaosem, Światła z Ciemnością.Christopher Dell w książce „Potwory. Bestiariusz” zawarł przekrojową historię przeróżnych dziwnych stworzeń, dzieląc je na grupy posegregowane wedle pochodzenia, bądź charakterystycznych przymiotów.
W pierwszym rozdziale omawia bestie odznaczające się pokrewieństwem z samymi Bogami, które to często buntowały się przeciw swoim stwórcom (mitologiczni cyklopi i giganci czy biblijne diabły, powstałe w wyniku „anielskiego buntu” przeciw Bogu). Autor zwraca uwagę na wiele cech wspólnych pomiędzy nimi: nadprzyrodzoną moc, istnienie poza granicami codzienności, wymaganie od ludzi respektu i bojaźni, wzbudzanie lęku. Drugi rozdział to „Diabły i demony”, z głównym demonem na czele, czyli Szatanem, który rzucił wyzwanie Bogu. Ludzie wszelakich kultur od niepamiętnych czasów obwiniali o wiele swoich niepowodzeń właśnie złośliwe demony, a złe uczynki tłumaczyli zgubnym wpływem szatana.
Dalej mamy „Potwory magiczne” (zamiast wzywać demony/potwory, niektórzy podejmowali się je tworzyć), wśród których znajdziemy: żydowskie golemy, Frankensteina z powieści Mary Shelley i jego następców, jednorożce, chińskie smoki, a także potwory opiekuńcze. Rozdział czwarty to „Smoki i potwory latające” (Christopher Dell wskazuje na ogromną różnicę pomiędzy smokami Wschodu a Zachodu), a w rozdziale piątym zapoznamy się z bestiariuszem wodnym i podwodnym, gdzie poza mitologią grecką (meduzy, syreny, panny wodne, Scylla i Charybda), prym wiedli przedstawiciele XVI i XVII wieku (czasy wzmożonych wypraw morskich i odkrywania nowych gatunków nieznanych dotychczas zwierząt; stąd na mapach zaroiło się wówczas od rycin wodnych potworów).
W kolejnych częściach książki autor prezentuje nam „Hybrydy i zmiennokształtnych” (od „zwierzęcych” bogów, przez minotaury, po demoniczne japońskie lisy i bliższe naszej kulturze wilkołaki), „Zjawy i ghule” (draugry, ghoule, zombie czy złośliwe duchy Azji Wschodniej), a także najróżniejsze potwory z podań ludowych. Dell przedstawia też kilku sławetnych herosów, którzy obdarzeni nadludzką odwagą i umiejętnościami wycinali potwory w pień, ratując znękaną ludzkość (choćby Odyseusz, Tezeusz, Herakles czy Święty Jerzy). Autor udzieli też kilku cennych rad, w jaki sposób przed potworami się obronić.
Książka jest pięknie wydana, a jej największym atutem są liczne ilustracje i ryciny (ponad 100), prezentujące wizerunki potworów spod pędzla i dłuta najwybitniejszych artystów wszystkich epok. Moi faworyci w tym gronie to „Demon używający głowy Marcina Lutra jako dud” (sztych Erharda Schöna z ok. 1535 r. – str. 35) oraz „Koszmar” Henry’ego Fuselego z 1781 roku, którego reprodukcję powiesił na ścianie swojego gabinetu Zygmunt Freud (str. 128-129). Tekst jest uzupełnieniem graficznej strony książki i stanowi podstawowy przewodnik po bestiariuszu naszej cywilizacji. Jakkolwiek nie są to opracowania zbyt rozbudowane od strony naukowej, to zarysowują historię i genezę potworów, klasyfikując je w sensowny sposób.
Christopher Dell kilkakrotnie przemyca też między wierszami mało odkrywczą może, ale istotną prawdę, z którą osobiście w pełni się utożsamiam – mianowicie, iż wszystkie potwory stworzono po to, aby ukryć, że tym największym od zawsze był jednak człowiek.
Christopher Dell, Potwory. Bestiariusz, przeł. Zbigniew Kościuk, Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2012.
Rafał Niemczyk