Italo Calvino, Niewidzialne miasta.

Przybyłem, zobaczyłem, opisałem

Przemierzając „Niewidzialne miasta” Itala Calvina, większości czytelnikom nie uda się uciec od – postawionego mimowolnie bądź świadomie – pytania o granice pisarskiej wyobraźni. Obcowanie z późną prozą urodzonego na Kubie Włocha („Niewidzialne miasta” wydano w roku 1972), jego nieskrywane umiłowanie do magicznych światów, literackich szarad i wzorów, poupychanych na kartach kolejnych książek, budzi uprawnione porównanie do prozy Borgesa. Calvino prowadzi grę z czytelnikiem, przy czym nie jest to cyniczna gra wielkiego pisarza (którym zresztą Calvino bez wątpienia jest), ale rodzaj intelektualnej zabawy, w której każdy ma równe szanse, bo żeby wziąć udział w rozgrywce wystarczy otwarty umysł i odrobina wyobraźni. No, może trochę więcej.

Konstrukcja „Niewidzialnych miast” składa się z 55 opisów nieistniejących miast (ewentualnie z wariacji na temat istniejących lub nieistniejących), pogrupowanych w 9 rozdziałów i 11 kategorii, a w każdej kategorii mieści się 5 różnych miast. Podział na kategorie wygląda następująco (w przekładzie Aliny Kreisberg): Miasta i pamięć, Miasta i pragnienia, Miasta i znaki, Zwiewne miasta, Miasta i wymiana, Miasta i oczy, Miasta i nazwa, Miasta i umarli, Miasta i niebo, Ciągłe miasta, Ukryte miasta. Skrajne rozdziały (o numerach 1 i 9) zawierają po 10 opisów miast, natomiast rozdziały 2-8 po 5 opisów. To pieczątka OuLiPo – eksperymentalnej grupy literackiej, której Calvino był honorowym członkiem. Reprezentanci OuLiPo konstruowali swe dzieła w oparciu o gry słowne, różnej maści wzory i równania matematyczne. Schemat konstrukcji książki można prześledzić na podstawie poniższego wykresu (proszę kliknąć, żeby powiększyć):

Brzmi to i wygląda na skomplikowane, lecz w rzeczywistości wcale takim nie jest. Sam autor porównywał „Niewidzialne miasta” do wielościanu, ale ów matematyczny wzór rządzący konstrukcją nie jest istotny o tyle, że sam utwór jest jako tako pozbawiony fabuły. Książkę można otwierać na losowo wybranej stronie, wyciągać na chybił-trafił opisy miast i napawać się z jednej strony ich złożonością, finezją, matematycznym kształtem lub surrealistycznym bezkształtem, z drugiej zaś zwiewnością, delikatnością i liryzmem, za pomocą którego Calvino zanosi nas do miejsc mających rację bytu tylko tam, gdzie rozsądek zasiada w rogu karczmy po kilku głębszych. „Niewidzialne miasta” można by czytać latami, wybierając co pewien czas jedno miasto i udając się w podróż po jego uliczkach lub zakamarkach. Znajdziemy tu miasta stare i nowe, piękne i zmysłowe, lecz także brzydkie, zamieszkiwane przez ludzi i wyludnione, miasta na lądzie i w powietrzu, na wodzie i podwodne, miasta, do których łatwo trafić, ale nie sposób ich opuścić, miasta z pełnymi przepychu rynkami, ciasnymi uliczkami i takie, które składają się z samych przedmieść.

Diana Al-Hadid Gradiva’s Fourth Wall (źródło: http://www.massmoca.org/event_details.php?id=669)

W mieście Fedora „stoi metalowy pałac, a każda jego komnata mieści szklaną kulę. W głębi każdej kuli można zobaczyć błękitne miasto, które jest modelem innej Fedory. Są to kształty, jakie mogło przybrać miasto, gdyby (…) nie nadano mu jego dzisiejszej postaci”. Izaura, „miasto tysiąca studni, wznosi się na głębokim podziemnym jeziorze”. Zenobia, miasto osobliwości, „chociaż położone na suchym terenie, wznosi się na wysokich palach, a domy są zbudowane z bambusa i cynku (…)”. Armilla, miasto kaprysów bądź czarów, „nie ma murów, stropów ani podłóg: nie ma niczego, co upodobniałoby ją do miasta, z wyjątkiem rur wodociągowych, które wznoszą się pionowo tam, gdzie powinny stać domy, i rozgałęziają, gdzie powinny być piętra: las rur zakończonych kranami, prysznicami, syfonami, przelewami”. „W wielkim mieście Chloe przechodnie na ulicach nie znają się. Patrząc na siebie, wyobrażają sobie tysiące spraw, spotkania, jakie mogłyby się między nimi zdarzyć, rozmowy, niespodzianki, pieszczoty, ugryzienia”. „Miasto Zemruda bierze swój kształt od nastroju tego, kto je ogląda”. „W Melanii, wychodząc na rynek, za każdym razem trafia się w sam środek dialogu: żołnierz-samochwał i pieczeniarz wynurzają się z bramy i spotykają młodego rozrzutnika i nierządnicę (…)”. Adelma to miasto widoczne we śnie, „gdzie spotyka się tylko umarłych”, a jeśli „jest prawdziwym miastem, zamieszkanym przez żywych, wystarczy dłużej im się przyglądać, aby podobieństwo się rozwiało i ukazały się obce twarze, przynoszące lęk. W obu przypadkach lepiej, żeby nie przypatrywać im się zbytnio”.

Ogniwami spajającymi poszczególne rozdziały są filozoficzne dysputy, prowadzone przez podróżnika, odkrywcę i przewodnika po wszystkich miastach – Marco Polo – a Wielkim Kubłaj-chanem zarządzającym wielkim imperium. Opisy kolejnych miast stają się pretekstem do rozważań nad potęgą słowa, opowieści i wyobraźni, lecz także – co nie mniej ważne – nad istotą komunikacji między ludźmi oraz wielorakości interpretacji, którą są w stanie wytworzyć nie tylko znaczące różnice kulturowe, ale pojedyncze słowo. Jednak Calvino, poszukując sensu nawet w sprzecznościach, tworzy soczewkę dwuwypukłą: początkowo Marco snuje swoje opowieści, nie znając języka swojego rozmówcy. Opisuje miasta na migi, za pomocą gestów, udowadniając, że sztuka poznania nie jest obwarowana żadnymi barierami.

„Nikt lepiej od ciebie nie wie, mądry Chanie, że nie należy nigdy mylić miasta ze słowami, które je opisują” – powie Marco Polo, snując jedną z opowieści. Ale zważcie, jakież to czarowne i kunsztowne słowa paść muszą, aby pomylić z nimi miasto, otwierające swoje bramy przed utrudzonym wędrowcem?

Italo Calvino, Niewidzialne miasta, przeł. Alina Kreisberg, W.A.B, Warszawa 2013.

Rafał Niemczyk

2 Responses to Italo Calvino, Niewidzialne miasta.

  1. Bombeletta says:

    Świetny tekst! :) OuLiPo zawsze kojarzy mi się z doskonałym matematyczno-logiczno-literackim szaleństwem, odkrywaniem systemów i zależności, zabawą i łamigłówką :D Na początku studiów zaczytywałam się w twórczości Raymonda Queneau i to było prawdziwe wyzwanie, na wielu poziomach :D Tylko tu mała uwaga, że jak czytać Queneau to wyłącznie w oryginale, bo żaden przekład nie odda jego konstrukcyjnej i językowej pomysłowości. Muszę koniecznie sięgnąć po Calvino, bo „Niewidzialne miasta” brzmią genialnie!

    Pozdrawiam,
    O.

    • Experyment says:

      Szaleństwo, szaleństwo, na wielu poziomach, ale w tym szaleństwie jest i piękno, i metoda!

      Ubolewam nad tym, ale prozie Queneau w oryginale raczej nie sprostam. Moja znajomość francuskiego na to nie pozwala, choć w stopniu porozumiewawczym mówię, a jakże, ładnie też czytam – zdawałem nawet francuski na maturze, ha. :)

Dodaj komentarz