Kateřina Tučkova, Boginie z Žítkovej. Recenzja.

Boginie-z-Zitkovej_okladkaBoginie i agenci

Mariaż literatury popularnej i historycznej ze szczyptą realizmu magicznego oraz na poły prawdziwe, bo oparte na rzeczywistych aktach, dokumenty gestapowskich i komunistycznych aparatów bezpieczeństwa w oparach folkloru i tradycji odludnych okolic Białych Karpat – oto przepis na sukces, który odniosła Kateřina Tučková. Boginie z Žítkovej sprzedały się w Czechach w nakładzie bliskim stu tysięcy egzemplarzy, czyniąc z Tučkovej najpoczytniejszą współczesną czeską pisarkę.

Bogowanie – magia a religia

Tytułowe boginie kryją się gdzieś w samotnych chatach, porozsiewanych na wzgórzach Žítkovej, wsi położonej nieopodal Starego Hrozenkova, w Białych Karpatach – na granicy zachodniej Słowacji i wschodnich Moraw. Tu, na cywilizacyjnym odludziu, zakrapiany śliwkową wypalanką czas płynie zupełnie inaczej, a hermetyczna lokalna społeczność rządzi się własnymi prawami. To prawa natury, których okiełznanie staje się możliwe dzięki połączeniu ludowych przesądów, bogobojności (boginie żyją w zgodzie z tradycją chrześcijańską), znajomości podstaw medycyny i tradycyjnych receptur, a także ludzkich przekonań, zahamowań i trosk, jednym słowem ludzkiej duszy, ponieważ boginie leczą nie tylko ciało, ale i ducha. Potrafią przy tym zaglądać zarówno w przeszłość, jak i w przyszłość, co nie zawsze podoba się petentom przychodzącym po poradę. Umieją zaradzić problemom sercowym i rodzinnym. Są wśród nich także kobiety parające się czarną magią, zdolne napsuć człowiekowi wiele krwi, sprowadzając na niego nieszczęście, a te najpotężniejsze – nawet śmierć. Zgodnie z naszą tradycją byłyby to wiedźmy, czarownice, szeptuchy – w zakamarkach Białych Karpat są boginiami, a ich wyczyny to „bogowanie”. O fenomenie „bogowania” jako syntezy religii z magią czytamy:

Niemniej jednak w celu zarysowania problematyki tzw. bogiń z Žitkovej konieczne jest posługiwanie się tymi kategoriami, a także konsekwentne odróżnianie religii od magii. Dopiero wówczas będziemy w stanie zrozumieć syntezę obu tych zjawisk w procesie magicznej działalności bogiń, które do swoich rytuałów włączyły także chrześcijańskiego Boga. Od tego zresztą pochodzi nazwa całego procesu wróżenia, z którym wiąże się późniejsze udzielanie rad, stawianie diagnozy itp. Proces ten nazywany jest bogowaniem i oznacza prośbę do Boga o objawienie tego, czego dany podmiot pragnie się dowiedzieć. Pośredniczki tego objawienia nazywane są boginiami.

Gdzieś tu, nieopodal Starego Hrozenkova, na morawskiej granicy w Białych Karpatach, urzędują tytułowe boginie (wiele ciekawostek na temat regionu znajdziecie tutaj: http://www.staryhrozenkov.cz/)

Oczywiście wszystko, co niewpisane w szarą egzystencję człowieka, prędzej czy później mści się na ludziach wyjątkowych, dlatego boginie niemal od zawsze były prześladowane. Najstarszy ślad, na który natykamy się w powieści Tučkovej, pochodzi z połowy XVII w. Dotyczy on procesu o czary i herezję, z przebiegu którego dowiadujemy się o prześladowaniu i torturach, jakim poddawano ówczesne boginie (tym bardziej interesująca jest religijna zagorzałość, która przetrwała wśród bogiń do samego końca). Na przełomie XIX i XX w. mocno „udzielał” się w tym względzie niejaki Josef Hofer, który oczerniał i piętnował boginie w swoich utworach z pobudek osobistych i ambicjonalnych. W zbiorze Hofera pt. Kopanickie opowieści każda z historii kończy się „przykładnym ukaraniem bogiń”.

Ludowa uzdrowicielka (fot. www.naludowo.pl)

Ludowa uzdrowicielka (fot. http://www.naludowo.pl)

Właściwe wydarzenia w powieści skupiają się jednak na wieku XX, w którym rolę Kościoła katolickiego przejmują najpierw naziści, a później komuniści. Rozwikłanie zagadkowego życiorysu bogini Surmeny, która zakończyła żywot w szpitalu psychiatrycznym w CSRS, stanowi główny wątek fabularny powieści. Śledztwo podejmuje główna bohaterka książki, Dora Idesová, która wychowana przez Surmenę czuje się w obowiązku dotarcia do prawdy. Dora jest autorką pracy naukowej o boginiach, pracuje w Instytucie Etnografii i Folklorystyki Akademii Nauk w Brnie. Mamy więc do czynienia z nie do końca klasycznym konfliktem: restrykcyjne spojrzenie naukowca i romantyczny sentyment determinują bowiem bohaterkę równocześnie, z dwóch stron. Przy czym pochodzi ona z karpackich zboczy, gdzie była naocznym świadkiem niejednego dziwu. O owym dualizmie mówi Kateřina Tučkova w rozmowie z Łukaszem Badulą:

Katerina-TuckovaPierwotnie zakładałam, że podejdę do tego zjawiska wyłącznie jako badacz, pragmatycznie. Zainteresował mnie fakt, że kobiety te żyły na pograniczu Moraw i Słowacji od pokoleń i że ich sztuka zanikła dopiero, gdy komuniści zamknęli ostatnią z bogiń w szpitalu psychiatrycznym […]. Właśnie ta strona problemu na początku interesowała mnie najbardziej. Fakt, w jaki sposób my, Czesi, zniszczyliśmy tak cenny fenomen etnograficzny. Ale kiedy wgłębiłam się w tę sprawę i zaczęłam jeździć w miejsca, gdzie żyły boginie, moje początkowo bardzo pragmatyczne i czysto opisowe podejście trochę osłabło. Poczułam ogromną chęć wciągnięcia do książki całej tej magii.

Bardzo długo zastanawiałam się, gdzie postawić w swojej powieści granicę, jak połączyć te dwa obszary. Nie chciałam napisać ani reportażu, ani powieści w klimacie realizmu magicznego, starałam się więc połączyć te dwa światy. Umożliwiły mi to postaci niektórych z bogiń, pewne opisane w książce sprawy opisuję z ich perspektywy. Nie chciałabym przesadzać, ale kiedy słuchałam osób, którym boginie pomogły, biła od nich niesamowita, wręcz namacalna wiara i wdzięczność. Choć opowiadali o sprawach, które wydarzyły się dość dawno […].

Státní bezpečnost – wierzenia ludowe a treści socjalistyczne

Najmocniejszą stroną powieści Tučkovej jest (para)dokumentacja historyczna. Choć autorka przyznaje, że dokumenty wykorzystane w książce nie są autentyczne, to jednak stworzyła je w oparciu o materiały rzeczywiście istniejące. W ogromie przegrzebanych archiwów (słowackich, czeskich i polskich) pisarka odnalazła teczki byłych agentów StB – aparatu bezpieczeństwa Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej (odpowiednik naszego SB), a w nich nieprawdopodobne historie, kłamstwa i donosy, które doskonale znamy z własnego podwórka. Na ich kanwie nie tylko ukuła znaczną część fabuły swojej książki, ale sportretowała przy okazji budzącą grozę komunistyczną rzeczywistość. Nie tylko pracę tajnych służb, ale na przykład „opiekę” w państwowych szpitalach psychiatrycznych.

Státní bezpečnost - akta agentów

Státní bezpečnost – akta agentów (fot. http://www.novinky.cz)

Percepcja komunistycznego zagrożenia, skądinąd w polskiej i światowej literaturze mocno wyeksploatowana, nabiera nowego kolorytu poprzez zestawienie jej z niesamowitym obiektem śledztwa: tytułowymi wiedźmami. Na kartach Bogiń z Žítkovej dochodzi więc do „polowania na czarownice” ad verbum: służalcy totalitarnego ustroju dwoją się i troją, aby uznać boginie za wrogów systemu. Nie chcę w tym miejscu zdradzać powodów tychże działań, ale równie ciekawe są sposoby ich realizacji, zwłaszcza zaś profile agentów. Wśród nich znajdują się zarówno szeregowi „towarzysze”, jak i „kandydaci nauk, potępiający wierzenia ludowe i magię, by gloryfikować prawdziwą kulturę, czyli będącą narodową w swej formie i socjalistyczną w treści”. Wiejskie szeptuchy ścigane przez komunistyczne służby – ten groteskowy wydźwięk kojarzy się z PRL-owskimi komediami, ale nie ma w nim humoru. Cała historia jest dość ponura, naznaczona traumatycznym dzieciństwem głównej bohaterki (a także jej chorego na zespół Aperta brata) i jej dorosłym nieuporządkowanym życiem, stłamszonym wpierw przez bezsilność wobec aparatu państwowego w czasach CSRS, a po aksamitnej rewolucji w 1989 r. przygniecionym sekretami, które przyniosła lustracja. Dora to „zwykła” dziewczyna, żadna bogini, fascynująca nie sama w sobie, lecz poprzez wydarzenia, które odkrywa lub w których bierze udział.

Zło o kilku twarzach

W Boginiach z Žítkovej prawda miesza się z fikcją, religia z magią, a starosłowiańskie wierzenia z komunistyczną i postkomunistyczną rzeczywistością. Ale to przede wszystkim opowieść o ludzkiej słabości, zawiści, nienawiści i zdradzie. O tym, jak daleko człowiek jest w stanie się posunąć, aby zrealizować swoje pragnienia. Opowieść o ludzkim złu.

Z plejady czarnych bohaterów na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się dwie postacie. Josifčena Mahdalka to skrzywdzona przez własną matkę okrutna bogini, która rzuca klątwę na własną rodzinę. Epickie zło, które uosabia, przywodzi na myśl straszliwą czarownicę z bajki – jest metafizyczne, choć namacalne, nie wierzymy w nie, a jednak zbiera swe plony. To metafora zła nieomal mitologicznego, „systemowego”, które wyrastając z ludzkich korzeni, pożera swojego nosiciela i całe jego otoczenie. To zło, któremu trudno się przeciwstawić. Na drugim biegunie macha do nas serwilista obu systemów totalitarnych (służy wpierw faszystom, a później komunistom) – bezwzględny Jindřich Švanc, który skompromitowany za młodu i pozostawiony na pastwę losu przez miłość swojego życia, staje się schwarzcharakterem totalnym. W jego istnienie łatwo uwierzyć, przez co jest postacią nieco zbyt stereotypową – parszywiec jakich mało, ale jednowymiarowy. W powieści Tučkovej uosabia zło w ideologiach totalitarnych, które przez fanatyków było usprawiedliwiane jako siła napędowa dziejów i fundament do zbudowania lepszego świata.

Okolice Starego Hrozenkova i Kopanic - tam rozpoczyna się powieść i tam się też kończy (fot. Petr Kaisler, www.idnes.cz)

Okolice Starego Hrozenkova i Kopanic – tam rozpoczyna się powieść i tam się też kończy (fot. Petr Kaisler, http://www.idnes.cz)

Boginie z Žítkovej Kateřiny Tučkovej to smakowity kąsek, który mieści się na pierwszej karcie menu literatury środka ostatnich kilku lat. Szkatułkowa w nowoczesnym rozumieniu konstrukcja książki (opowieści bogiń, relacje świadków, dokumenty StB, listy nazistów itp.), podszyta sensacją fabuła, tajemnicza historia, kilka zgranych motywów z jednej strony, a z drugiej ogrom zebranego materiału, ekscytująca nuta folkloru (scena pogrzebu!) i wyrazisty klimat zaszczucia – to więcej, niżby można wymagać od mainstreamowego bestsellera.

Kateřina Tučkova, Boginie z Žítkovej, przeł. Julia Różewicz, wydawnictwo Afera, Wrocław 2014.

Rafał Niemczyk

* Tekst został napisany dla Magazynu Wakat, gdzie można przeczytać wiele innych ciekawych artykułów.

Document1

2 Responses to Kateřina Tučkova, Boginie z Žítkovej. Recenzja.

  1. Bombeletta says:

    W jednym z ostatnich numerów Newsweeka był artykuł o podlaskich szeptuchach zatytułowany bodajże „Szeptem”. Bardzo intrygujący temat, tym bardziej w kontekście historycznym. Całość jawi mi się trochę jak opowieść z innego, zupełnie niezrozumiałego świata, gdzieś gdzie między religią a magią zachodzi rodzaj syntezy – uzupełniają się i wypełniają.
    Ale mi teraz narobiłeś smaka na tę powieść!

    • Experyment says:

      Ja też natknąłem się niedawno na wspomniany przez Ciebie artykuł. Ten świat pogranicza jest rzeczywiście niesamowity, również dlatego że po części nasz. A „Boginie” koniecznie przeczytaj – jestem ciekawy opinii :)

Dodaj komentarz