Mira Grant, Przegląd Końca Świata: Feed. Recenzja.
13 marca, 2013 2 Komentarze
Blogerzy kontra żywe trupy: nie taki zombie straszny, jak go filmują
FEED – pokarm, zasilanie, wsad, przewód doprowadzający. Tutaj Kanał internetowy (informacyjny) – format danych wykorzystywany do dostarczania użytkownikom często aktualizowanych treści. Kanały informacyjne są dostępne użytkownikom do subskrypcji. Zwykle użytkownik subskrybuje wiele kanałów, aby uzyskać dostęp do sumy ich informacji. Przykładowe standardy kanałów internetowych to RSS i jego następca, doskonalszy i dający większe możliwości, Atom. RSS (RDF Site Summary lub Really Simple Syndication), który swoją popularność zawdzięcza głównie eksplozji blogów, w których to RSS stał się istotnym kanałem dystrybucji treści.
(za: wikipedia.org i sprawnymarketing.pl)
Papa Romero i spółka, czyli zombie-kino
Sposobów na wyprodukowanie zombie jest w kulturze masowej bez liku. W filmie „Noc żywych trupów” George’a Romero (1968) – od którego zaczęło się popkulturowe zombie-szaleństwo – jest nim tajemnicze promieniowanie z kosmosu. Podobny motyw został wykorzystany w „Nocy komety” Thoma Eberharda (1984), gdzie sprawcą całego zamieszania było radioaktywne promieniowanie z tytułowej komety przelatującej blisko Ziemi. W „Martwicy mózgu” Petera Jacksona (1992), produkcji w pewnych kręgach kultowej, przemianę ofiary w żywego trupa powodowało ugryzienie nowo odkrytego gatunku zwierzęcia – „małpo-szczura”. Z innych metod „powstawania” zombie można by jeszcze wymienić: skutki uboczne działania elektrowni nuklearnej („Taniec truposzy”, 2008), eksperymenty genetyczne („Resident Evil”, 2002), szalonych naukowców („Reanimator”, 1985) czy sztandarowe genesis zombie-apokalipsy – wirus o dowolnym pochodzeniu („28 dni później”, 2002; „[Rec]”, 2007).
Wyobraźnia filmowych twórców wtłaczała formułę żywych trupów w najróżniejsze gatunki. Począwszy od „Białego Zombie” Victora Halperina z 1932 r., pierwszego filmu o zombie w historii kina, w którym wystąpił Bela Lugosi (znany ze słynnej roli Draculi), przez „Plan 9 z kosmosu” Edwarda Wooda (1959), w którym kosmici ożywiają zwłoki, aby z pomocą tej armii zniszczyć ludzi (Bela Lugosi zagrał i w tym filmie, oczywiście wampira – była to jego ostatnia rola, a film miał premierę trzy lata po jego śmierci), przyszedł czas Romerowskiej „Nocy żywych trupów”. W późniejszych latach – oprócz kolejnych horrorów, filmów gore i dreszczowców – pojawiły się czarne komedie („Powrót żywych trupów”, 1985; „Fido”, 2006), a nawet komedie romantyczne („Zombie Honeymoon”, 2004). Za umarlaków zabrał się Robert Rodriguez do spółki z Tarantino, co w 2007 r. zaowocowało filmem „Grindhouse: Planet Terror” (w „Od zmierzchu do świtu” z 1996 r. duet Rodriguez/Tarantino również budzi do życia umarłych, ale stają się oni wampirami). Oprócz tego były też zombie z kosmosu, zombie-naziści, a nawet… „Striptizerki zombie” (2008) z gwiazdą kina XXX Jenną Jameson w roli głównej. Powstały też z różnym skutkiem filmy próbujące poważniejszego podjęcia tematu, jak np. „American Zombie” (2007) – obraz stylizowany na paradokument o życiu zombie czy świetny francuski serial „Les Revenants” (2004) – nietypowe kino dotykające społecznej i egzystencjalnej tematyki. Niekwestionowanym królem zombie w świecie kinematografii pozostaje jednak George Andrew Romero – ojciec współczesnego wizerunku żywych trupów, reżyser mający na swoim koncie najwięcej filmów o nieumarłych oraz idol, który doczekał się licznych prób naśladownictwa – bardziej lub mniej udanych.
Mira Grant swój pomysł na początek pandemii nieumarłych oparła na najpopularniejszym sposobie ich „narodzin”. W „Feed” nazywani są oni „zainfekowanymi”, co ma ścisły związek z ich wirusową genezą. Pierwsza część trylogii „Newsflash” nie jest na szczęście typowym zombie-slasherem. To w zasadzie thriller polityczny z wplecionym weń śledztwem dziennikarskim i plagą zombie w tle.
Latem roku 2014 świat pozbywa się raka i przeziębień, ale natura postanawia bronić się przed przeludnieniem w inny sposób. Zrzuca na ludzkość plagę żywych trupów. Tego właśnie lata ginie jedna trzecia ludności całego świata. Najciekawsze w całej historii jest to, że tradycyjne mass-media bagatelizują sytuację, wyśmiewając wręcz pierwsze doniesienia o atakach zreanimowanych truposzy. Zamiast ostrzegać społeczeństwo przed niebezpieczeństwem, media trzymają ludzi w złudnej nieświadomości.
Blogerzy z odsieczą
Na szczęście rolę reporterów z linii walk przejmują blogerzy, dotąd pozostający raczej na marginesie medialnego światka. To dzięki blogom ludzie dowiadują się, z czym mają do czynienia, a także jak z nieprawdopodobnym zagrożeniem walczyć. W ciągu kilku lat krystalizuje się wyraźny podział blogosfery na: „Newsie” – relacjonujących suche fakty, „Stewartów” – tworzących opinie bazujące na faktach oraz „Irwinów” – narażających własne życie, aby widzowie mogli poczuć dreszczyk emocji. Ich uzupełnieniem stają się „Cioteczki” – pełniące rolę prasy brukowej i „Fikcyjni” – specjalizujący się w poezji, opowiadaniach i sferze ezoterycznej. Łączy ich jedno – wszyscy gonią za popularnością swoich wpisów. Aby zwiększyć szanse, łączą się w zespoły blogerów i, działając pod wspólnym szyldem, robią wszystko, aby pozyskać uwagę jak największej liczby odbiorców, a tym samym podnieść swoje statystyki w sieci.
Od tego czasu, zwanego Powstaniem, mija 26 lat. Społeczeństwo nauczyło się wreszcie, jak radzić sobie z zombie. Powstały odpowiednie służby i instytucje, które wprowadziły specjalne procedury i testy mające na celu zminimalizować ryzyko ewentualnego rozprzestrzeniania się infekcji oraz maksymalnie zwiększyć wykrywalność we wczesnym stadium amplifikacji wirusowej, która prowadzi do przemiany w zombie.
W świecie „Feed” pozycją obowiązkową są… filmy wspomnianego na wstępie George’a Romero. Pomagają one rozpoznać zombie, dają darmowe lekcje survivalu, a wreszcie – pokazują, jak uśmiercać intruzów. Krytykowany i wyśmiewany przed Powstaniem twórca staje się nagle ojcem przetrwania.
Georgia i Shawn Mason – rodzeństwo adoptowane przez parę blogerów, których biologiczny syn zginął „przemieniony” – również para się dziennikarstwem. Prowadzą oni blog „Przegląd końca świata”. Georgia jest typową Newsie, a Shaun Irwinem, co powoduje ciągłe tarcia między nimi, w większości maskowane humorem i sarkazmem. Trzecim ważnym członkiem ich ekipy jest Buffy Meissonier – Fikcyjna, a jednocześnie spec od sprzętu elektronicznego. „Przegląd końca świata” dostaje szansę relacjonowania kampanii prezydenckiej senatora Petera Raymana, co może umożliwić im przebicie się do ścisłej czołówki blogosfery. W trakcie ogólnokrajowej kampanii ma jednak miejsce kilka tragicznych wydarzeń i dziwnych zbiegów okoliczności, a blogerzy wpadają na trop tajemnicy, która może prowadzić do odkrycia nieprawdopodobnego spisku, może nawet przyczyn samego Powstania. Czy prawda wygra z polityką, a zdrowy rozsądek zwycięży pragnienie dążenia do szczytu sławy?
Jeśli porównać „Feed” do jakiegoś innego dzieła literackiego, to koncepcyjnie przypomina „Dzień odrodzenia” Brendana DuBois. Tam również mamy dziennikarskie śledztwo z amerykańską kampanią prezydencką w tle, tyle że 10 lat po wojnie nuklearnej. Medyczno-naukowy aspekt książki przywołuje natomiast echa „Radia Darwina” Grega Beara. Z kolei jeśli chodzi o analogie z literaturą „zombiestyczną”, to „Feed” przypomina „Survival War” Johnny’ego Walkera i Marka Mossberga – political/military fiction, której akcja rozgrywa się m.in. w Polsce.
Powieść czyta się dynamicznie, czasami wręcz jakbyśmy oglądali reportaż z pola walki. Niektórym co prawda może przeszkadzać wprowadzanie czytelnika w arkana wirusologii, ale bez tego książka zapewne by nieco straciła. Smaczków dodają także wszelkie niuanse kampanii prezydenckiej i wyczuwalne miejscami dyskretne napięcie erotyczne pomiędzy parą głównych bohaterów. Nie przypadł mi niestety do gustu humor dialogowy wiecznie przekomarzającego się rodzeństwa. Zabieg ten miał dodać powieści lekkości, ale autorka osiągnęła dokładnie odwrotny efekt. Dialogi są przewidywalne, czasami wręcz sztuczne i irytujące (szczególnie uwagi siostry ciągle strofującej brata). Natomiast Georgia Mason, jako narrator bezpośredni, prowadzi fabułę w sposób reporterski, co sprawia, że czytelnik może wcielić się w naocznego świadka wydarzeń. Dodatkowo blogerskie wpisy na końcu każdego z rozdziałów, prezentujące przemyślenia bohaterów, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowych, podsycają dramatyzm sytuacji i dodają głębi światu przedstawionemu. To nawiązanie do coraz aktywniejszej roli blogów, także w życiu publicznym (przykład ostatniej amerykańskiej kampanii prezydenckiej).
Jak na thriller polityczny powieść Miry Grant ma bardzo nietypową scenerię i formę, ale pozytywnie zaskakuje. Motyw zombie jest tutaj skądinąd „wabikiem” oraz środkiem, nie zaś pustym celem. „Feed” jest swego rodzaju novum, bo jeszcze nikt w taki sposób nie połączył thrillera politycznego z zombie-apokalipsą, co zostało docenione przez czytelników nominacją do nagrody Hugo za najlepszą powieść w 2011 roku.
Mira Grant, Przegląd Końca Świata: Feed, Wydawnictwo SQN, Kraków 2012.
Jacek „bio_hazard” Bryk